niedziela, 29 czerwca 2014

07. "Zapominamy o sobie"

*Bella*

Edward chyba dobrze wiedział jak się czułam, skoro do mnie przyszedł. Pewnie, że wiedział. Zna mnie doskonale. I trochę czasu pewnie zajęło mu dojście do tego, ale w końcu zrozumiał, że ta gówniana sytuacja to za dużo - nawet jak dla mnie, suki Swan. Jestem tu sama, James mnie olewa bo dba o dobro innych. Gdy wrócił i położył się na piasku, usiadłam obok niego, ale on kazał mi spływać. Był wykończony, rozumiem, ale ja też jestem. Rozmowa z Cullenem nieco mi pomogła, jego dotyk, po prostu troska i wsparcie. Bardzo często zastanawiałam się czemu mnie znienawidził, czemu tak odszedł. Teraz wpatrywał się we mnie, a jego zielone oczy były we mnie wpatrzone, przeszywały mnie na wskroś. 
- Czemu odszedłeś, Edwardzie? - zapytałam cicho, w końcu odważyłam się o to zapytać.
Wyczułam jak jego umięśnione ciało się napina. Odwrócił szybko wzrok i po raz kolejny wwiercił go w morze. Wziął głęboki wdech nadymając policzki, a potem powoli wypuścił powietrze. Potrząsnął głową i włosy opadły mu na czoło. Przygryzłam wargę. To było silniejsze. Wyciągnęłam dłoń i odgarnęłam mu włosy, za co zostałam obdarowana lekkim uśmiechem.
- To było głupie Bello. - powiedział cicho. Przez chwile zastanawiałam się czy chodzi mu o odgarnianie włosów, ale jego mina powiedziała mi, że się mylę. - Byłem młody, a zarazem głupi. Uwierzyłem w coś w co stanowczo nie powinienem. - powiedział, a ja tak naprawdę nadal nic nie rozumiałam.
- To jakiś szyfr, nie możesz po prostu mi powiedzieć? - położyłam obie dłonie na jego torsie. Jak zwykle wyglądałam przy nim jak dziecko. Sięgałam mu ledwie do ramienia. Nakrył moje dłonie swoimi i zamknął oczy, a gdy je otworzył widziałam w nich udrękę. Obwiniał o coś siebie, znam go na tyle, aby to wiedzieć.
- Pamiętasz imprezę u Alexy'ego? - zapytał. Pogłaskał wierzchem dłoni mój policzek, a ja mimowolnie przesunęłam twarz ku niemu.
- Pamiętam. - kiwnęłam głową. - To ostatnia impreza, jakiekolwiek wyjście, gdzie byliśmy razem.
Zacisnął wargi.
- Przez moją głupotę. - skrzywił się i oparł czołem o moje ramie. Położyłam mu dłoń na karku, masując go i drapiąc. Usłyszałam cichy pomruk, co wywołało mój uśmiech. - Dzień po... po tej imprezie... - mówił cicho i musiałam się pochylić, aby go wyraźniej słyszeć. - Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że w to wszystko uwierzyłem. - jęknął i niespodziewanie wziął mnie w ramiona. Poddałam mu się, mocno w niego wtulając. Tak dobrze, znów być w jego silnych ramionach.
- W co uwierzyłeś Edwardzie? - zapytałam szeptem, kładąc mu głowę na torsie. - Dlaczego nie możesz mi tego powiedzieć od razu, tylko owijasz w bawełnę?
- Bo nie wiem jak ci to powiedzieć, Bell. - pokręcił głową, mocniej mnie do siebie przyciągając. - Byłem takim idiotą, mogłem do ciebie pójść, zapytać się, porozmawiać. Cokolwiek! Ale nie, ja im uwierzyłem, tak po prostu zaprzepaściłem wszystko, co było między nami. Całą naszą przyjaźń. - nie wiem, czy on mówił to mi, czy sam sobie wszystko wyrzucał. Możliwe, że jedno i drugie. Tyle czasu dusił to w sobie, tyle czasu żyliśmy w nienawiści do siebie, gdy tak naprawdę... Ta nienawiść była ułudą fałszywości.
- Powiedz, najnormalniej w świecie. - pogłaskałam go po policzku, czułam pod opuszkami lekki zarost.
Wziął głęboki wdech, nie wiem który już raz. Zacisnął powieki.
- Wszyscy twierdzili, że na tamtej imprezie cię zaliczyli. Nie chciałem im wierzyć, wiedziałem, że nie jesteś taka, ale... oni mieli nagrania. Tamta dziewczyna... wyglądała zupełnie jak ty. Nie wiem jak mogłem być tak głupi i uwierzyć im mimo tego filmu. Przecież znałem cię lepiej niż ktokolwiek inny. Tak bardzo cię przepraszam Bello! Żałuję, że im uwierzyłem, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo. - jego ramiona zacisnęły się wokół mnie jeszcze bardziej, a ja... ja nie wiedziałam jak mam zareagować. - Wiem, że jest już za późno, abym mógł naprawić to wszystko. Wiem, że jestem ostatnim skurwielem i mi tego nie wybaczysz. - było mu naprawdę przykro i wiedziałam, że żałował. Westchnęłam i pokręciłam głową. Przecież mnie znał... Byłam wtedy dziewicą. Przed i po imprezie.
- Jesteś całkiem miłym skurwielem. - szepnęłam. - Jedynym facetem, który mógł mnie mieć w tamtym czasie byłeś tylko ty, Edwardzie. - przyznałam. Teraz już jest po fakcie. Może się dowiedzieć, że się w nim podkochiwałam, prawda? Co to zmieni? Edward był dla mnie najważniejszy, był moim bratem. Do czasu. Któregoś dnia odkryłam, że mi się podoba, nie jak brat. Jak mężczyzna. Ale nigdy nie miałam odwagi mu o tym powiedzieć, myślałam, że to uczucie zniknie. Pewnie by nie znikło, ale tego nie wiem na pewno. Po tej imprezie wszystko się popsuło, a teraz w końcu wiem czemu.
Otworzył oczy. Widziałam w nich ból, żal... Same negatywne uczucia od których ścisnęło mi się serce. Byłam całkowicie pewna, że nie kłamał. Był dobrym kłamcą, ale mnie nie umiał okłamać nigdy. A ja jego. Tak już mieliśmy. Przyjrzał mi się uważniej.
- Wszystko spierdoliłem. - jęknął przytykając swoje czoło do mojego. Czułam na twarzy jego oddech. - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas Bello. Może nie zraniłoby mnie to tak bardzo, gdyby... gdyby nie fakt, że byłem w tobie zakochany. - wyrzucił. Serce zabiło mi dwa razy mocniej niż powinno. Pogłaskałam go po policzku, a potem wplotłam dłoń w jego włosy.
- Ja też cię kochałam, Edwardzie. Gdyby nie to, że odszedłeś... Być może kiedyś bylibyśmy razem... Może nawet do dziś. - uśmiechnęłam się lekko. I to o mnie by się tak troszczył, nie o tą rudą. - Ale stało się. - szepnęłam smutno. - Znalazłeś kobietę, którą pokochałeś i jesteś z nią szczęśliwy... - westchnęłam. A ja co? Ja mam Thomasa, który ma mnie gdzieś i bardziej obchodzą go inni.
- Tak. - wyszeptał. Jego ciało lekko zadrżało. - Ale ona i tak nie zna mnie tak dobrze jak ty. - próbował się zmusić do uśmiechu, ale mu to nie wyszło. - Tylko ty znasz Te miejsca na moim ciele. Chyba, że już ich zapomniałaś.
Zachichotałam cicho. Jak dobrze go odzyskać. Bo właśnie go odzyskałam, prawda? Czy jutro będziemy tak jak dawniej udawać, że się nienawidzimy? Nie zniosłabym tego... Nie, na pewno tak nie będzie, nie może. Nie pozwoliłabym już na to. Pchnęłam go na piasek, a on domyślając się usiadł. Ja usiadłam za nim, pochylił się do tyłu, aby na mnie pół leżeć, a ja zaczęłam masować jego kark i ramiona. Był zmęczony, można było to wyczuć. Każdy z nas był chyba zmęczony, a Edward również pomagał wcześniej innym.
- Te miejsca? - zapytałam, nadal go masując.
Skinął ledwie zauważalnie głową, wydając z siebie ciche pomruki. Pocałowałam go we włosy.
- Właśnie te. - szepnął. - Brakowało mi twojego masażu. Brakowało mi ciebie. - objęłam go ramionami na chwile przerywając masaż.
- Mnie ciebie też, Edwardzie. Powiedz mi... Czy teraz będziemy przyjaciółmi, czy jutro znów będziemy do siebie wrogo nastawieni? - musiałam to wiedzieć. Musiałam to usłyszeć od niego.
- Nie chcę abyśmy znów udawali wrogów. - po jego głosie wywnioskowałam, że zaraz zaśnie. Uśmiechnęłam się po raz kolejny tego wieczoru. Dziś pierwszy raz uśmiechnęłam się na tej wyspie, szczerze uśmiechnęłam. Oddech Edwarda wyrównał się i wiedziałam już, że zasnął. Odsunęłam się i pocałowałam go w policzek, szybko pobiegłam do samolotu i weszłam do kadłuba. Wzięłam jakieś poduszki, które ocalały i nikt ich jeszcze nie wziął, a do tego koc. Wieczorami robi się tu chłodno, szczególnie blisko morza na plaży. Wróciłam do Edwarda. Podłożyłam mu pod głowę poduszkę, przeczesywałam jego włosy. Miał pełno piasku. Po dłuższym czasie wstałam i rozebrałam się do bielizny. Czułam się... brudna, więc weszłam po pas do morza.
Przez chwile stałam wpatrując się jak zaczarowana w pełny księżyc. Woda była ciepła, więc zrobiłam kilka kroków do przodu przez co wytworzyły się niewielkie fale, które uderzyły o moje ciało. Teraz nie żałuję, że ten cholerny samolot się rozbił. Nawet się cieszę. Odzyskałam swojego najlepszego przyjaciela. I przekonałam się jaki jest mężczyzna, który niedługo zostanie moim mężem. Chcę aby tak się stało? Westchnęłam pod nosem. Nie byłam tego do końca pewna. A co jeżeli całe nasze życie ma tak wyglądać? Że praca ważniejsza ode mnie? Zerknęłam przez ramie, na śpiącego Edwarda. Ruda suka ma szczęście. Nie ma co się oszukiwać, ma wielkie szczęście, że jest tu z Edwardem. Stałam tak... Sama nie wiem ile, ale w końcu poczułam uścisk silnych ramion wokół siebie. Od razu wiedziałam, że to Edward. Położył mi brodę na ramieniu i głaskał bok mojego ciała.
- Przyjemnie. - szepnął. - Można się nieco odświeżyć.
- Tak. - kiwnęłam głową. - Księżyc w pełni. Jest piękny, prawda? - zapytałam szeptem, odwróciłam się do niego. Wpatrywał mi się uparcie w oczy, jakby chciał z nich coś wyczytać.
- Piękny. - powiedział w końcu, nieco niższym głosem. - Tak jak ty. - czułam jak moje policzki zalewa fala czerwoności. Przygryzłam wargę zakłopotana.
- Em... Dziękuje. - szepnęłam. Nie mogłam mu uciec wzrokiem. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Objęłam go ramionami w pasie. Zastanawiałam się co zrobi. W filmach zazwyczaj takie momenty kończą się pocałunkami. A jak będzie w naszym przypadku? Nasze oddechy nieco przyśpieszyły.
- Nie masz za co dziękować. - uniósł dłoń i zgarnął mi zabłąkany kosmyk włosów za ucho. Ale to nie film, wkradła się myśl do mojej głowy. Fakt, nie. Ale może jednak... A co z Jamesem? On ma Victorię, na pewno mnie nie... Ale może? Kto zabroni marzyć? Nikt. Nikt. 
Wtuliłam twarz w jego dłoń, przybliżyłam się do niego, a on nieco się pochylił. Nagle się zaśmiał... No... Co jest?
- To było tak słodkie, że mam dość. - błysnął zębami groźnie i po prostu wpił się w moje usta.
- Za dużo filmów. - wymruczałam między pocałunkami.
- Mhm. - zassał moją dolną wargę i wplótł dłoń w moje włosy, ciągnąc nieco za nie. Zadrżałam i przyległam do niego. Po prostu cieszyłam się tą chwilą. Teraz nie obchodziło mnie nic. James, jego suka. Nie było nic oprócz mnie i Jego.
Uchyliłam usta aby zaczerpnąć powietrza, co on natychmiast wykorzystał, wsuwając swój język między moje wargi. Boże, całował cudownie. Dobrze, że mnie trzymał, bo nogi miałam jak z waty. Nasze języki splotły się ze sobą, walcząc o dominację. Boże, czy każda dziewczyna tak się przy nim czuła gdy ją całował? Nie myśl za dużo, upomniałam się w myślach i odsunęłam wszystko na dalszy plan. Mam 25 lat, a czuję się jak nastolatka. Przyjemny dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie.
Odsunęliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tlenu. Wtuliłam się w Edwarda, czołem opierając o jego pierś. Wziął mnie na ręce i zaniósł na brzeg.
- Niedługo zrobi się chłodno, musimy wyschnąć. - usiadł na kocu, ze mną na kolanach. Drugim kocem nas okrył. Miałam nadal nieco przyśpieszony oddech.
- To z zimna, czy tak dobrze całuję? - zapytał widocznie rozbawiony, za co dałam mu sójkę w bok.
- Dupek. - skwitowałam i zaśmiałam się. - Dobrze całujesz. - wywróciłam oczami, na wielki durny uśmiech, powstały na jego twarzy po moich słowach.
Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Już miałam zapytać o co chodziło, lecz swoimi wargami napierającymi na moje, odwrócił moją uwagę. Przekręciłam się tak, że siedziałam na jego kolanach okrakiem. Położył się, a ja teraz leżałam na nim. Ta pozycja była... podniecająca. Moje włosy utworzyły wachlarz wokół naszych głów. Zaśmiałam się cicho. Edward spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co cię bawi Swan? - skubnął żartobliwie moja wargę.
- My. - znów zachichotałam. - Mam wrażenie, że jesteśmy nastolatkami, którzy ukrywają się przed rodzicami.
- Coś w tym jest, ale łatwo się schować na tej wyspie. - usiadł i przytulił mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Całował je delikatnie. - Lubisz takie romantyczne gówna, prawda Swan?
- Lubię. - potwierdziłam szeptem, głaskałam go po karku.
- To czemu jesteś z tym skurwielem? - podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. - Bello, on zachowuje się karygodnie! Nie dość, że jest złamasem to jeszcze się tobą nie interesuje. Gdzie ty byłaś przerażona, on przejmował się innymi! - krzyknął, wziął wdech i mówił dalej. - Nawet nie zapytał, czy z tobą wszystko w porządku! Mam, kurwa, wielką ochotę go zabić! Gdyby coś ci się stało! - przycisnął mnie mocno do siebie.
Zadrgała mi warga. On ma racje. Wtuliłam twarz w jego szyję.
- Ale mam tu ciebie. - szepnęłam, a moje wargi ocierały się o jego skórę. - Ty byś nie pozwolił, aby stała mi się krzywda. Nawet gdybyśmy nadal byli pokłóceni.
- A gdyby mnie nie było na tej wyspie? Byłabyś tu sama, a ten skurwiel miałby cię gdzieś, tak jak teraz. - pokręcił głową. Widziałam w jego oczach gniew. - Nie rozumiem jak możesz brać ślub z tym kutasem. Przecież z nim nigdy nie będziesz szczęśliwa! Chcesz, aby zawsze praca była na pierwszym miejscu?! I obce osoby? Naprawdę takiego życia pragniesz Bello?
- Nie, wiesz że nie. - przyznałam. - Victoria jest szczęściarą. - szepnęłam, nie wiem czy to usłyszał. Możliwe. Ale taka jest prawda. Jest cholernie szczęśliwa, z nim. Ten pocałunek. Ciekawe czy to coś dla niego znaczyło, czy to po prostu był zwykły pocałunek? Wiem, że kocha Victorię i sam to mi powiedział, ten całus pewnie wyrażał naszą tęsknotę. Nigdy więcej się nie powtórzy. Nie mogę mu niszczyć życia nagłym powrotem, on jest zajęty. Jego dziewczyna go kocha, bez względu na to jaką jest rudą suką.
- Gdyby nie mogła głupota, być może dziś ty byś była na jej miejscu. - skrzywił się i znów widziałam grymas bólu na jego twarzy. - Mam tendencje do psucia wszystkiego. - jęknął całując mnie w szyje. - Naprawdę bardzo cię...
- Ćśś... - przyłożyłam mu palec wskazujący do ust i pokręciłam głową. - Edwardzie, przestań już. - szepnęłam. - Nie obwiniaj siebie. Co było, to było. Nie można cofnąć czasu. - pogłaskałam go po karku i pociągnęłam lekko za włoski. - Może to jest... - przygryzłam wargę. - Może to jest odpowiedni czas, aby wszystko ponaprawiać.
- Nie dałaś mi skończyć. - mruknął w moją szyję. Zaśmiałam się i przeczesałam jego włosy, które aktualnie wchodziły mi do nosa. Były już nieco przydługie, opadały mu na czoło. Uwielbiam jego włosy, od zawsze. Nie są czysto rude, jak jego suki, są miedziane. I pięknie pachną, jak on. Pachną nim.
- Chciałeś mnie znów przeprosić, nie wiem czy wiesz, ale ja już ci wybaczyłam. Nie przepraszaj mnie już. - mruknęłam, a on zastygł w bezruchu. Co? Powiedziałam coś nie tak?
Potrząsnął głową i przeczesał włosy, które znów opadły mu na czoło. Otworzył usta, a potem je zamknął. I tak kilka razy. Uśmiechnął się krzywo.
- Zawsze byłaś zbyt dobra. - szepnął, ale wydawało mi się, że to nie to chciał mi powiedzieć. Położył mi głowę na ramieniu. - Ciesze się, że cię odzyskałem Bello.
- A ja ciesze się, że odzyskałam ciebie. - pocałowałam go w policzek.
- Nie podoba mi się to. - wydął wargi. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego pytająco. - No ten pocałunek. - wyjaśnił ujmując mnie pod brodę i po raz kolejny wpijając się w moje wargi. - Wolę taki. - wymruczał.
- Tak, ja też, Edwardzie. - spojrzałam mu w oczy. Wtuliłam się w niego. I co ja teraz zrobię? Jest James, który ma mnie gdzieś. A teraz jest Edward, który miesza mi w głowie, a ma narzeczoną.
Bella Swan, dziecko pecha. Oto ja.
_________________________________________________________
Dobra, jest NN, która... jest skończona od dawna, ale Wampirek jest takim cholenrym leniem. Mnie się rodział podoba, najdłuższy ze wszystkich, yey ^^
 No więc, linczować wampirka :3 To jej wina, nie moja. Jej się nie chciało pisać mowy końcowej XD No, ale... Mnie również rozdział się podoba :) Powala też długością, bo ma ponad 2000 słów. Nie pamiętam dokładnie ile. No, to tyle. Kocham was, s.w.e.e.t.n.e.s.s ^.^

Pozdrawiamy,
Wampirek
i s.w.e.e.t.n.e.s.s 

środa, 4 czerwca 2014

06. "Poszukując szczęścia"

Edward

Wiem, że nie za bardzo się lubimy. Dobra, ale cholera, ja chociaż starałem się być miły, a Swan zachowywała się po prostu obrzydliwie wrednie. Nie wiem czemu ten dzieciak tak ją polubił, ona w ogóle ma jakiś urok osobisty? Kiedyś go miała, owszem, ale całkowicie go straciła. Może ma pochowane jakieś szczątki dawnej siebie? Uch, raczej nie. Jest pożarta przez nienawiść do cna. Jeszcze gorzej niż ja! Wtedy w samolocie, w obliczu śmierci, lubiłem ją bardziej. Bezbronna i roztrzęsiona jest milsza.
Swan co się z tobą stało? Lubiłem ją, ale teraz... Po prostu jej nienawidzę. Chciałbym to zmienić, ale ta wydra mi to uniemożliwia! Dziwie się jej frajerowi jak z nią wytrzymuje, chociaż teraz to jego w ogóle przy niej nie ma. Może się na niej poznał?
- Edwardzie, kiedy się stąd wydostaniemy? - zapytała Victoria, mocniej się we mnie wtulając. Złożyłem pocałunek na jej czole.
- Nie wiem, kochanie. Mam nadzieję, że niedługo. Jestem tu z tobą, więc się nie martw. - oparłem się brodą o jej głowę.
- Właśnie dlatego się nie martwię. - szepnęła z lekkim uśmiechem i uniosła głowę aby mnie pocałować, oczywiście odwzajemniłem pocałunek i przyciągnąłem ją mocniej do siebie. Przygryzłem jej dolną wargę, a ona się zaśmiała.
- Jeśli się stąd wydostaniemy cali i zdrowi to, to nawet niezła przygoda. - powiedziała, wzruszając ramionami, a ja przeczesałem jej włosy. Och, cała Vicky, moja optymistka.
- Mhm. - przyznałem jej rację i pocałowałem w nosek. - Całkiem niezła, no i ciepło i ładnie, można pomyśleć, że to wakacje, aby się nie martwić.
- A co z rannymi? - zapytała dziewczyna, pogłaskałem ją po policzku.
- Nie ma ich zbyt dużo, a jak ktoś jest ranny to nie jest to groźne. Mieliśmy cholerne szczęście, wiesz? - powiedziałem, zakołysałem nami.
- Cullen, ty szczęściarzu! - dźgnęła mnie w żebra.
Zaśmiałem się i oparłem plecami o pobliskie drzewo.
- Głupi zawsze ma szczęście, coś w tym musi być. - wyszczerzyłem zęby. Vicky przekręciła się i usiadła okrakiem na moich kolanach. Objęła mnie rękoma za szyję i co chwile muskała moje usta swoimi.
- Ale... jesteś... moim... głupkiem. - wymruczała między pocałunkami, które z chęcią oddawałem. Uśmiechnąłem się w jej usta i skubnąłem zębami jej wargę.
- Miałaś kiedyś co do tego wątpliwości? - położyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem ją bliżej, o ile było to możliwe. Dziewczyna wtuliła się we mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Nie. Nigdy nie dałeś mi powodu, abym myślała inaczej. - wyszeptała. - Kocham cię.
- Ja ciebie też Vicky. - przycisnąłem usta do jej skroni i uśmiechnąłem się lekko. - Gdy wrócimy, zajmiemy się organizacją naszego wesela.
- Już się nie mogę doczekać, aż będziesz tylko mój. W każdym znaczeniu tego słowa. - odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów i dostrzegłem jej szeroki uśmiech.
- Już jestem twój. W każdym znaczeniu tego słowa. - położyłem dłoń na policzku dziewczyny i przesunąłem kciukiem po jej wargach, które pod moim dotykiem lekko się uchyliły.
- Po ślubie będziesz jeszcze bardziej. - wychrypiała cicho. - Podnieciłeś mnie, Cullen.
- Och, no to coś trzeba z tym zrobić, prawda? - uniosłem brwi z cwanym uśmieszkiem. Usiadłem i przyciągnąłem jej biodra do moich, sapnęła cicho a ja zachichotałem. Zgromiła mnie wzrokiem, polizałem jej dolną wargę, a ona chętnie uchyliła wargi i wciągnęła mój język do swoich ust. Zamruczałem zadowolony jej smakiem i otarłem się o nią.
- Musimy znaleźć jakieś ładne miejsce... - wydyszała, a ja wstałem z nią na rękach. Oplotła mnie nogami w pasie. Ruszyłem w stronę lasu, gdy byłem już pewny że nikt nas nie usłyszy ani nie zobaczy przyparłem ukochaną do drzewa i zdjąłem jej ubrania. Potrzebowaliśmy tego oboje.

Siedzieliśmy zmęczeni na piasku. Victoria całowała leniwie moje ramię, a ja obserwowałem ją z uśmiechem. Mimowolnie pomyślałem o Belli. Ciekawe czy jest sama, czy ten skurwiel się nią zajął. Nie myślcie, że ja coś do niej.. Blee... Ale jakby nie patrzeć była kiedyś moją przyjaciółką, tak?
Była nawet bardzo bliską przyjaciółką. I wszystko się zmieniło przez jedną imprezę. Może powinienem był to z nią wyjaśnić, zamiast ślepo wszystkim wierzyć? Ale przecież... widziałem nagranie, tak? Chociaż szczerze mówiąc wolałbym go nie widzieć. Cholernie mnie to zabolało, bo tak naprawdę.. czułem do Belli coś więcej niż tylko sympatię. Było, minęło. Nie ma co rozpamiętywać. Przeszłości się nie zmieni, prawda? Chociaż ta możliwość byłaby bardzo przyjemna.
Przycisnąłem wargi do czoła Victorii i wciągnąłem powietrze przez nos, napawając się jej cudownym zapachem. Jej dłoń powędrowała na mój tors i zaczęła go masować, na co cicho zamruczałem. To było przyjemne i lubiłem gdy to robiła.
Moje myśli ponownie powędrowały ku Belli. Ona jako jedyna znała (nie wiem czy nadal je pamięta) pewne miejsce na moim ciele. Cóż, w tamtych czasach ona znała mnie lepiej niż ja sam siebie. Wydawało mi się, że ja też ją znam bardzo dobrze, ale niestety okazało się inaczej. W każdym bądź razie masaż jaki fundowała mi Bella był najlepszy na świecie, jednak jakoś nie jest to rzecz, którą chętnie dzielę się ze światem, przede wszystkim z moją kobietą.
Po jakimś czasie ubraliśmy się, a Victoria zasnęła. Przeniosłem ją na plażę i pocałowałem w czoło. Moja kochana. Sam rozejrzałem się po otoczeniu. Nigdzie nie widziałem Belli, za to ten cały Thomas spał na piasku, pewnie zmęczony całodziennym pomaganiem. Ech. To trzeba jej poszukać. Długo tego robić nie musiałem, ponieważ siedziała w resztkach samolotu. Uniosłem brew i usiadłem obok niej. Sam nie wiem po co i czemu.
- Cześć. - mruknąłem, patrząc na nią. W jej oczach lśniły łzy. Kurwa! Przecież jej musi być tak cholernie ciężko. Vicky ma mnie, a Bella jest w  tej gównianej sytuacji całkiem sama, bo ten dureń się nią nie opiekuje. - Wszystko w porządku?
Bella spojrzała na mnie, wpierw ocierając łzy wierzchem dłoni i pociągając nosem.
- Tak, jasne. A dlaczego miałoby być inaczej? - zapytała cicho. Czy ona naprawdę myśli, że nie zauważyłem, że płakała?
- Bella, przestań udawać. - westchnąłem cicho i usiadłem obok niej, zginając nogi w kolanach. Spojrzałem na nią uważnie. - Chodzi o tego... - odchrząknąłem. - O Thomasa? - no, nie spodobałoby się jej gdybym nazwał go "skurwysynem".
- Nie. - mruknęła. - Tak, nie, znaczy... kurwa. - jej głowa opadła, a po policzkach spłynęły jej łzy. Zacisnąłem usta i objąłem ją lekko, przytulając delikatnie jej ciało do swojego. Pachniała jak zawsze, truskawkami i wanilią, tak słodko i dziewczęco. Wyjątkowo. Nie wyrywała mi się, co dziwne, po prostu oparła się policzkiem o mój tors.
- Wszystko będzie okej, Dziewczynko. - mruknąłem w jej włosy, zawsze ją tak nazywałem.
- Przestań, nie mamy po siedemnaście lat... - walnęła mnie  w tors. - Niestety.
Zaśmiałem się cicho.
- Wtedy byłaś najbardziej szaloną dziewczyną jaką znałem. - stwierdziłem i uśmiechnąłem się lekko. Zakołysałem nami i zapatrzyłem się na spokojne morze. - Nadal nie masz żadnych zahamowań? - zapytałem, chcąc się upewnić.
Miło by było odkryć, że nie za wiele się zmieniła od czasów licealnych. Ale wiedziałem, że to co było między nami nigdy nie powróci. Może... gdyby nie to co się stało, to ona byłaby teraz moją narzeczoną, a nie Vick? Albo nawet żoną? Westchnąłem w duchu. Nie ma co teraz gdybać.
- Odezwał się ten, co te zahamowania ma. Mnie się wydaje, czy ty się miziałeś ze swoją rudą. - odkasłała - ... dziewczyną w samolocie? - uniosła brew z wrednym uśmiechem. Szturchnąłem ją ze śmiechem. Wariatka.
- Wszystko zauważysz, co? - mruknąłem niezbyt w sumie zadowolony, że to zauważyła.
- No, coś w tym jest. - zmarszczyła nos.
- Nie marszcz tak nosa, bo szybciej dostaniesz zmarszczek. - zauważyłem rozbawiony.
Cieszyłem się, że teraz rozmawialiśmy tak, jakby te wiele lat "nienawiści" były tylko wyobrażeniem, snem. Zastanawiałem się tylko, jak długo ten czas potrwa. Może kilka minut? Kilka godzin? Albo do następnego dnia. Wrócimy do swojej codzienności, obdarzając się nienawistnymi spojrzeniami i złośliwymi uwagami. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak za nią tęskniłem. Za naszą przyjaźnią. Ciekawe czy ona poczuła to samo, możliwe bo wpatrywała się we mnie, tak jakby zaciekawiona.
- O czym myślisz, dupku? - zapytała, miała poważny ton, ale lekko się uśmiechała.
- O tobie, Swan. - przyznałem, z lekkim westchnięciem. - Już ci lepiej? - pogłaskałem jej ramię, a ona pokiwała głową i dała mi dość mocną sójkę w bok.
- Już okay. - wstała i szybko pocałowała mnie w policzek. - Dziękuję, Cullen. - pociągnęła mnie lekko za włosy i wyszła z kadłuba.
Jeszcze przez chwile czułem jej usta na swojej skórze. Jakiś przełom w naszej znajomości... Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem za nią. Szybko ją dogoniłem i szliśmy w milczeniu, stykając się ramionami. Schowałem ręce do kieszeni spodni.
- Wiem... że między nami nie jest najlepiej... - zacząłem i zmarszczyłem brwi. - Ale chce abyś wiedziała, że w razie czego zawsze możesz na mnie liczyć.
Bella się zdziwiła moimi słowami, bo spojrzała na mnie tak, jakbym właśnie powiedział, że widziałem kosmitów.
- Um, no dzięki. - kopnęła piasek, widocznie zawstydzona i skrępowana moim wyznaniem, odetchnęła i spojrzała na mnie. - Tak naprawdę, nawet jeśli byś mi tego nie powiedział, a ja miałabym jakiś problem przyszłabym właśnie do ciebie. Ty mnie, mimo wszystko, znasz najlepiej. Cokolwiek. - pokiwała głową w przód i w tył, jakby bolała ją szyja i chciała ja rozruszać. - Szkoda, że tak po prostu odszedłeś... - spojrzała na mnie z bólem.
I zrozumiałem. Tak naprawdę pod tą maską zimnej suki, nadal kryje się moja Bella. Moja najlepsza przyjaciółka.

_____________________________________________________________________

Yup, to by było na tyle. Rozdział powstawał długo, ale cóż warto było czekać, no nie? Bynajmniej nam się tak wydaje, bo nam rozdział się podoba. Powtarzam się, prawda? ;-; Dobra, jakby nie było. Na blogu zawitał także nowy szablon, ładny? Tyle ode mnie. Wampirek.
No więc.. Mnie rozdział również się podoba, tak samo jak i szablon. Cudny. Kochani, mam dla was informację, a zarazem prośbę! :) Nasz kochany wampirek rozpoczął staż na szablownicy :) Liczę, że pomożecie jej wygrać. Wystarczy, że zagłosujecie w tej ślicznej sondzie na "Mrs. Punk" - czyli na naszą Kinie, a mojego Potworka :3 Oto link do sony: http://sonda.hanzo.pl/sondy,226661,kNf5.html. Do kolejnego rozdziału.
s.w.e.e.t.n.e.s.s

 Pozdrawiamy,
Wampirek
i s.w.e.e.t.n.e.s.s
Mrs. Punk