wtorek, 3 sierpnia 2010

"Każdy zasługuje na szczęście"

N - wersja Natalii (s.w.e.e.t.n.e.s.s)
K - wersja Kingi (wampirka)

__________________________________________________

K: Stałam nago przed lustrem w łazience. Oj, no co. Patrzę na swoje ciało. Zmienia się, w końcu mam 15 lat, ale moje koleżanki i tak mają dłuższe nogi, bardziej kształtne i widoczne wcięcie w talii i większy biust. No cóż, ja jestem niziutka, szczupła, niby jakąś tam sylwetkę mam, a biust... no cóż, miseczka B, prawie C, ale jednak jeszcze B. No dobra, do "prawie C" jeszcze trochę mi brakuje, ale urosną, mam taką nadzieję, choć do małego C. Uch. Ubrałam się i zeszłam na dół. Był tam mój brat idiota. Znaczy, jasne, kocham Davida, ale... To jeszcze dzieciak, prawda, że mężczyźni dorastają wolniej, widać to po nim.

N: Od dziecka jeżdżę na wózku inwalidzkim. Żadne operacje mi w tym nie pomogą. Wiem, bo przez kilka lat bez przerwy jeździłem z rodzicami do rożnych specjalistów, nawet za granice. Mam 18 lat, ale w jakimś stopniu udało mi się pogodzić z tym, ze zgnije na wózku do końca życia. Niestety, w szkole z tego powodu uważano mnie za dziwaka. Od najmłodszych lat. Do tego już się przyzwyczaiłem. Nic nie mówię, nic nie robię. Po prostu czekam aż skończą się wydurniać. Akurat był koniec lekcji i niejaki David Swan, złapał mój wózek, a mnie zepchnięto na ławkę.

K: Widziałam to. Wiedziałam, że David... jest dziwny, ale aby tak głupi? Przecież to nie wina tego chłopaka, że nie chodzi. To nie jest powód aby mu dokuczać. David był z dwoma kolegami, spojrzenie moje i Edwarda skrzyżowało się, a ja do niego delikatnie się uśmiechnęłam i mu pomachałam. Położyłam palec wskazujący na ustach na znak, aby był cicho. Rzuciłam plecak, widziałam żabę, więc wzięłam ją do ręki. Podeszłam do brata, który siedział na wózku i rzuciłam mu ją za koszulkę. Zaczął skakać i piszczeć jak dziewczynka. Zdjął koszulę i rzucił ją na ziemię. Jego koledzy się uśmiali. Ja też. 

- Bella, ty wredna...! - zrobił się cały czerwony, warknął coś i poszedł szybko w stronę domu. Poprawiłam wózek Edwarda, bo się przewrócił - Proszę.


N: - Dziękuję - uśmiechnąłem się delikatnie do brunetki. Wiedziałem, że Bella jest siostrą Davida, ale jest od niego inna. Nikt by nie pomyślał, że oni są rodzeństwem. Różnią się wyglądem jak i charakterem. Mimo że dziewczyna ma piętnaście lat, zdecydowanie ma więcej rozumu niż jej debilowaty braciszek. Ale co poradzić? Rodzeństwa się nie wybiera. Ja na przykład jestem jedynakiem. Moja mama nie mogła mieć dzieci i cudem było to, ze ja przyszedłem na ten świat. I własnie dlatego, że moja mama jest bezpłodna, ja jestem niepełnosprawny. Ale wiem, że oni mnie kochają. A ja kocham ich. 
- Mogę ci jakoś podziękować? - zapytałem siadając na wózku.

K: - Nie musisz, nie zrobiłam nic wielkiego. Oni nie mają prawa cię tak traktować - wzruszyłam ramionami, podniosłam swoją torbę - Przepraszam za Davida, pewnie często ci dokucza, sama mam z nim problemy. Jest okropny - mruknęłam, zarzucając sobie plecak na ramię - Mam nadzieję, że ta biedna żabka przeżyła - zaśmiałam się. Edward wydaje się naprawdę sympatyczny, a do tego, nie można zaprzeczyć. Jest cholernie przystojny - W sumie to możesz podziękować, możemy po prostu porozmawiać - uśmiechnęłam się. I tak, podoba się mi.


 N: - Jasne, czemu nie - uśmiechnąłem się szerzej i ruszyliśmy do wyjścia - Widzisz Bello, jestem jedyną niepełnosprawną osobą w tej szkole, więc tak jakby dla nich jestem dziwadłem. Gdyby mi nie podokuczali, chodziliby chorzy - westchnąłem cicho. Zjechałem po schodach, Bella trochę mi pomogła - Hm.. moja mama przyjechała. Ale.. jeśli chcesz, to możesz jechać z nami. Na pewno polubisz moja mamę, a ona ciebie. I robi dobre ciasto - zaśmiałem się.


K: Zaśmiałam się cicho. Kurczę, szkoda. Głupio mi tak. 

- Wcale nie jesteś żadnym dziwadłem, ja uważam, że jesteś bardzo sympatyczny - i przystojny, pomyślałam - Bardzo lubię ciasta, ale nie chcę się wpraszać, ani nic takiego - wyjaśniłam i uśmiechnęłam się lekko, wzruszyłam ramionami i poprawiłam swoją torbę - Może po prostu innym razem, co? - wstydziłam się tak po prostu do niego iść. 


N: - Daj spokój, wcale nie będziesz się wpraszać - wywróciłem oczami - Moja mama się ucieszy. Ba! Będzie wniebowzięta. Będziesz pierwszą dziewczyną jaką przyprowadzę do domu - mrugnąłem do niej rozbawiony i pociągnąłem Belle w stronę samochodu. Mama wysiadła z szerokim uśmiechem.

- Mamuś, poznaj Belle. Naszego dzisiejszego gościa. Bell, to najcudowniejsza mama pod słońcem, Esme.
- G-gościa? Ah! Oczywiście - uśmiechnęła się szerzej - Będzie nam bardzo milo Bello.


K: - Dzień Dobry, miło panią poznać - uśmiechnęłam się i zarumieniłam. 
- Jest urocza! - Esme szepnęła do Edwarda, chyba miałam tego nie słyszeć. Kobieta podeszła do mnie i delikatnie przytuliła, odwzajemniłam lekko uścisk. Edward wsiadł do auta z lekką pomocą, Esme schowała wózek do bagażnika, a ja wsiadłam koło chłopaka. 

- Twoja mama jest bardzo miła - nadal czułam ciepło na policzkach, więc rumieńce, których nienawidzę, pewnie nadal widnieją na mojej twarzy. 

N: Słodko wyglądała z tymi rumieńcami.

- Zdecydowanie - uśmiechnąłem się - Jest wspaniałą mama. I zobaczysz, szybko ją pokochasz, a ona ciebie. Sądzę nawet że ciągle będę słyszał "Bella dziś też nas odwiedzi?" - zaśmiałem się.
Mama wsiadła do samochodu i pojechaliśmy do domu, który był przebudowany specjalnie dla mnie.
- Mam nadzieję Bello że lubisz szarlotkę? - znając mamę, gdyby Bella nie lubiła, szybko upiekłaby inne.


K: - Tak, jasne że tak - zaśmiałam się - Prawdopodobnie lubię każde ciasto - powiedziałam, wyszliśmy. Wjechaliśmy do domu. Był naprawdę niezły, dwa razy większy niż mój, pięknie urządzony - Wow - mruknęłam. 

- Zrobię herbaty, może teraz sobie porozmawiajcie, a ja wam wszystko zaniosę do pokoju - powiedziała i zniknęła, pewnie w kuchni. My poszliśmy do Edwarda. 
- Masz bardzo ładny dom - powiedziałam, kładąc torbę na podłogę, w rogu pokoju, usiadłam na krawędzi łóżka. 

N: - Przyjdź za miesiąc. Będzie wyglądał inaczej - zaśmiałem się - Ale dziękuje. Moja mama jest projektantką wnętrz, więc wiesz co to oznacza - wywróciłem oczami i przeniosłem się na łózko.

Mama przyniosła ciasto i herbaty i szybko zniknęła za drzwiami, uśmiechając się do nas szeroko. 

- Sądzę że ona już cię pokochała.

K: - Zazdroszczę ci trochę - zaśmiałam się cicho - Ja nigdy nie miałam mamy, Renee jest taka jak David, strasznie dziecinna. Mój brat wolałby być z matką, ale odebrali jej prawa rodzicielskie, jednak za miesiąc on ma osiemnastkę, możliwe że się do niej wyniesie. Zostanę sama z tatą - wzruszyłam ramionami - Twoja mama jest wspaniała - wzięłam kawałek ciasta i wgryzłam się w nie - I jakie to jest pyszne - zamruczałam cicho. 


N: - Przykro mi - wziąłem herbatę - Jeśli Esme się dowie, będzie robiła wszystko aby ci zastąpić Renee. Znam ją bardzo dobrze - uśmiechnąłem się - i gdy tylko moja mama zrobi ciasto, to zapraszam do siebie - wziąłem ciasto i sam zacząłem je jeść - A twój tata? Jaki on jest? - uniosłem brwi

K: - Rozsądny, małomówny, w domu lubi odpoczywać - upiłam łyka herbaty - Wiem, że mnie kocha, ale nigdy mi tego nie powiedział, ma problem z okazywaniem uczuć - westchnęłam - Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej - wzruszyłam ramionami - Dziwię się czemu ja jestem taka uczuciowa i wrażliwa emocjonalnie, nigdy nie spotkałam się z kimś kto okazywałby mi jakoś to, co czuje - wyznałam. 

N: - Na pewno znajdziesz. Jestem tego pewien. Po prostu jeszcze nie spotkałaś odpowiedniej osoby - pogłaskałem lekko jej policzek - Nie ma co się spieszyć. Masz dużo czasu, bo jesteś młoda. Ciesz się wolnością póki możesz - zaśmiałem się cicho i położyłem na łózko.

K: - Mówisz tak jakbyś miał z pięćdziesiąt lat - zachichotałam i przeczesałam jego włosy - Masz już osiemnastkę, czy jeszcze nie? - usiadłam po turecku na łóżku, stroną do niego. Uśmiechałam się delikatnie. Naprawdę był fajny, teraz to wiem. Bawiłam się skrawkiem kołdry. Obserwowałam go. Jego włosy były miękkie w dotyku, szmaragdowe oczy i śliczny uśmiech.

N: - Już mam - przyznałem i się przeciągnąłem z jękiem. Uniosłem się na łokciach - Czasem się czuje jakbym miał te pięćdziesiąt lat. A już szczególnie gdy jestem w szkole i otaczają mnie ci debile - westchnąłem - Myślisz że oni kiedyś dorosną czy już się zatrzymają na tym etapie co są teraz?

K: Zaczęłam się śmiać - Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że dorosną - znów przeczesałam jego włosy - Nie wyglądasz na pięćdziesiątkę - puściłam mu oczko - Nikogo nie oszukasz - zachichotałam - Ja nie mam jeszcze nawet 16, jestem najmłodsza w klasie - wywróciłam oczami. Ta, miałam po uszy docinek w stylu "Nie pyskuj starszym", od mojego brata, czy innych ludzi.

N: - Wiesz, operacje plastyczne wiele pomogły - podrapałem się po brodzie i się zaśmiałem. Położyłem głowę na jej kolanach, tak jakoś. Było mi tak bardzo wygodnie - I przyjmij moje współczucie - znów się zaśmiałem - Ale młodsi zawsze maja pierwszeństwo.

K: - Zdania są podzielone, niektórzy mówią, że starsi - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku - Poza tym, jak na takiego dziadka to jesteś strasznie przystojny - zachichotałam i wzięłam kolejny kawałek ciasta. Wzięłam gryza - Ces? - zapytałam.

N: - Cem - uśmiechnąłem się szeroko - Jestem przystojny? Hm.. Dzięki. Nikt mi tego nie mówił - zamknąłem oczy i zamruczałem - Ty jesteś bardzo ładna. A już szczególnie z rumieńcami - otworzyłem oczy i dotknąłem jej policzka palcem.

K: - Nie, przestań - pokręciłam głową - Nienawidzę ich - przyznałam - Są okropne, rumienię się bez przerwy, nawet teraz! - tak, znów czułam ciepło rozchodzące się po mojej twarzy. Podłożyłam mu kawałek ciasta pod usta, a on to zjadł. Uśmiechnęłam się lekko. Edward ładnie pachniał, jabłkiem i miętą. Mogłabym go wąchać cały czas, ale to by wyglądało dość dziwnie.

N: - Mi się podobają. I to bardzo - powiedziałem gdy przełknąłem ciasto. Pogłaskałem ja po zarumienionym policzku - A ja mam prawie zawsze racje. W tym przypadku na pewno mam - wziąłem jej rękę w swoja i ścisnąłem.

K: Splotłam nasze palce razem - Cieszę się, że ci się podoba - drugą ręką pogłaskałam go po policzku. 

- Obiad! - usłyszałam krzyk Esme. Zaśmiałam się cicho. Edward usiadł, a ja wstałam. Wózek trochę odjechał, więc podstawiłam go koło łóżka i przytrzymałam by znów nie zjechał gdzieś, a nie miałam pojęcia czy tu jest coś takiego jak hamulec. Czy coś.

N: - Dziękuję - obdarowałem ją szerokim uśmiechem. Naprawdę ją lubiłem. Była inna niż reszta dziewczyn i miałem nadzieję ze taka pozostanie. Przeniosłem się na wózek i zeszliśmy na dół. Tata siedział przy stole, jak zwykle rozwiązując krzyżówkę. Odłożył ją gdy weszliśmy do kuchni.
- Ty zapewne jesteś Bella. Milo cię poznać. Jestem Carlisle - uśmiechnął się.

K: O nie, kolejna nowa osoba. Znaczy, ciesze się, że poznam ojca Edwarda, słyszałam o nim, ponoć jest bardzo dobrym lekarzem. 

- Tak, zgadza się - posłałam mu delikatny uśmiech - Mnie również miło - usiadłam, Edward był kolo mnie. 
- Smakowało ciasto? - zapytała Esme. 
- Bardzo - pokiwałam głowa, szczególnie gdy karmiłam Edwarda.

N: Mama wyraźnie odetchnęła z ulga i nałożyła obiad. Wziąłem krzyżówkę na chwile - tu masz źle - pokazałem tacie i podałem dobre hasło.

- Nie, na pewno nie. Jest dobrze.
- Własnie nie! Bell, prawda że nie? - pokazałem jej krzyżówkę.

K: - Am, nie mam pojęcia - zaśmiałam się - Ale słyszałam, że Edward ma zawsze racje - spojrzałam na rodziców Edwarda rozbawiona - Więc pewnie się nie myli, tak jak zawsze - zaśmiałam się, oni tez. Wszyscy spojrzeliśmy rozbawieni na chłopaka. 

- Mówiłam, ze jest urocza, Carlisle! - powiedziała wesoło Esme.

N: - Tak, zdecydowanie - tato uśmiechnął się do nas i zastanowił nad krzyżówka, ale mama szybko mu ją zabrała.

- Nie przy jedzeniu! - Zganiła go jak male dziecko, a ja się zaśmiałem - Masz rodzeństwo Bello? - zapytała mama.

K: - Am, brata, ale... - wzruszyłam ramionami - Nie przepadamy za sobą. David i ja różnimy się chyba wszystkim - powiedziałam. Spojrzałam na Edwarda i uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy jeść. Było naprawdę pyszne. Gdy skończyliśmy, Esme zapowiedziała co jest na deser! Ach! Miałam cholerna ochotę złapać pod stolę rękę Edwarda.

N: - Na szczęście się różnicie - uśmiechnąłem się do Belli szeroko i przeniosłem wzrok na mamę - My zjemy deser w ogrodzie, dobrze?

- Oczywiście. Idzie ja wam zaraz go przyniosę.
Cofnąłem wózek i z Bella poszliśmy do ogrodu.
K: Usiadłam na trawie, Edward zsunął się z wózka i usiadł obok. Dziś było bardzo ciepło. Uśmiechnęłam się do niego - Ale gdyby nie David pewnie bym się nie odezwała - zauważyłam, wzięłam go za rękę.

N: - Może jednak David nie jest taki zły - zaśmiałem się i ścisnąłem jej dłoń. Objąłem ją lekko ramieniem - Jednak ciesze się, że się odezwałaś.

K: Minęły dwa dni, nie miałam kontaktu z Edwardem, ale dziś znów zauważyłam go jak wychodziłam ze szkoły. Szczerze, stęskniłam się za nim nieco. Podeszłam niezauważona od tylu i zasłoniłam mu oczy. Pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha z uśmiechem - Zgadnij kto to.

N: Od razu się uśmiechnąłem. Położyłem swoje dłonie na jej i pociągnąłem ja delikatnie do przodu - Hej. Dawno cie nie widziałem - szczerze mówiąc, to mi jej brakowało - Dasz się zaprosić do mnie? - Zapytałem z nadzieja.

K: - Am - objęłam go od tyłu za szyję - Tak - pocałowałam go w policzek. Kątem oka widziałam, że Esme nas obserwuje. Wydaje mi się, że widząc nas ze szczęścia prawie krztusiła się powietrzem.

N: Pogłaskałem jej ramie z uśmiechem - No to chodź. Będziemy dziś sami, bo moi rodzice jadą gdzieś tam. Ale nie bój się, nie zrobię ci krzywdy - zaśmiałem się. - Cześć mamo.

- Cześć dzieci. Milo cię znów widzieć Bello.

K: Przywitałam się z Esme. Zawiozła nas tylko do domu, my wyszliśmy, a do auta wszedł ojciec Edwarda i odjechali. Weszliśmy do domu. Rzuciłam torbę. - To... - mruknęłam - Co robimy?

N: - Nie wiem - wzruszyłem ramionami - Umiesz grać na fortepianie? - Wskazałem brodą na instrument stojący w salonie. Podjechałem do niego.

K: - Nie - pokręciłam głową i podeszłam do niego. Położyłam mu dłonie na ramionach - A ty, potrafisz? - kucnęłam kolo Edwarda i uśmiechnęłam się lekko, patrząc na niego - Mogę się przytulić? - zapytałam.


N: - Na oba pytania odpowiedź, tak - uśmiechnąłem się. Wziąłem ją na swoje kolana i przytuliłem - Mogę ci coś zagrać, jeżeli oczywiście chcesz - oparłem się brodą o jej ramie i zacząłem sobie cicho nucić, a dłonią głaskałem jej plecy.

K: Spojrzałam na niego radośnie i pokiwałam głowa - Tak, zagraj mi coś - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek - Założę się, że też ślicznie śpiewasz - przeczesałam jego miedziane włosy zadowolona. Zamruczałam cicho.

N: - Pośpiewać też mogę - tym razem ja pocałowałem jej policzek. Zastanowiłem się chwile nad tym co mam zagrać. Położyłem ręce na klawiszach i zacząłem wciskać odpowiednie, a po chwili zacząłem też śpiewać.

K: Patrzyłam na niego i słuchałam go jak zaczarowana. Edward był wspaniały, nie tylko przystojny, ale po prostu... wspaniały. Pogłaskałam go po policzku.

N: Skończyłem grać i przeniosłem ręce na jej plecy. - I jak? - Zapytałem z uśmiechem - Podobało się pani panno Swan? - Odjechałem trochę od fortepianu.

K: - Tak, bardzo - wtuliłam się w niego, a głowę położyłam na jego ramieniu - Tak pięknie pachniesz - zamruczałam. Byłam nim kompletnie zauroczona, zachowywałam się jak totalna nastolatka, która się zakochuje. Łaskotało mi w brzuchu, częściej się rumieniłam, tęskniłam za nim.

N: - Ty też - przyznałem i przytuliłem ją mocniej. Chciałem ją pocałować, ale ona zasługuje na kogoś normalnego, nie na chłopaka inwalidę. Zamknąłem oczy i wtuliłem nos w jej włosy. Mógłbym tak przesiedzieć cale dnie i zapewne nadal byłoby mi mało.

K: Przekręciłam troszkę głowę i pocałowałam kącik jego ust. Nie wiem, w końcu ja jestem młodsza. Niby tylko trzy lata, ale on ma 18. a ja 15. Nie wiem, możne uważna mnie za smarkule? Koleżankę? Nic więcej. Poza tym... nie umiem się całować.

N: I moje postanowienie legło w gruzach. Gdyby mnie nie pocałowała, dałbym rade. Położyłem jedna dłoń na jej policzku i spojrzałem jej w oczy. Pochyliłem się i musnąłem jej górna wargę swoją dolna 

K: Westchnęłam cicho i oddałam delikatnie całusa, nie zastanawiałam się jak to zrobić, po prostu go leciutko pocałowałam. Przytrzymałam jego dłoń na swoim policzku, nie chciałam by się odsuwał.

N: Pocałowałem ją mocniej i odsunąłem się tylko dlatego, że w płucach nie miałem już powietrza. Przytuliłem ją do siebie oddychając głęboko - Zrobię nam coś do picia - poprawiłem ją na swoich kolanach i pojechałem do kuchni - Co chcesz? - Pogłaskałem jej nogę.

K: Czułam, że mam okropne rumieńce. Uśmiechnęłam się lekko i przygryzłam dolna wargę, czując tam jeszcze smak jego ust. - Am, poproszę jakiś sok...

N: Wyjąłem z lodówki karton z sokiem pomarańczowym i z szafki wyjąłem dwie szklanki. Podałem jej sok z uśmiechem - Proszę - pogłaskałem jej policzek wierzchem dłoni.

K: - Dziękuję - pocałowałam jego dłoń. Wzięłam szklankę i upiłam łyka. Odłożyłam szklankę i sie w niego wtuliłam, musnęłam go znów lekko.

N: Oddałem całusa i uśmiechnąłem się szerzej. Wziąłem sok i pojechałem do salonu - Jesteś głodna? Możemy zamówić pizze.

K: - Trosze tak - przenieśliśmy się oboje na kanapę. Wtuliłam się w jego bok. Pocałowałam jego ramie. Zamknęłam oczy.

N: Objąłem ją ramieniem. Wyjąłem telefon z kieszeni i zamówiłem nam dyza pizze. Pocałowałem ją w skroń i zaciągnąłem się jej zapachem.

K: Zamruczałam cicho i uniosłam głowę, patrząc mu w oczy. Uśmiechnęłam się delikatnie. Był naprawdę cudowny. Zarumieniłam się i spuściłam głowę

N: - Co? - Zaśmiałem się cicho i położyłem dłoń na jej policzku i uniosłem jej głowę - Czemu się rumienisz? - Pocałowałem ją leciutko.

K: - Nie wiem - pokręciłam głowa - Jakoś tak - zaśmiałam się cicho i oddalam całusa. Pogłaskałam go po karku i pogłębiłam pocałunek, byłam na serio mega onieśmielona.

N: Oddałem pocałunek i pociągnąłem ją na swoje kolana - Lubie twoje rumieńce - szepnąłem w jej usta i pogłaskałem ja po plecach.

K: Zadrżałam i objęłam go za szyje - Mówiłeś już - uśmiechnęłam się - Cieszy mnie to, ale ja nadal za nimi nie przepadam - wywróciłam oczami i przygryzłam jego dolna wargę - Za to bardzo lobie ciebie.

N: - A ja ciebie - zassałem jej wargę - I doskonale pamiętam że mówiłem - przytuliłem ją.

Przyjechała pizza, poszedłem otworzyć i zapłaciłem. Przeniosłem się z wózka na kanapę - Smacznego.

K: - Nawzajem - cmoknęłam go w policzek. Zajadaliśmy pizze, oglądając coś w TV. Gdy już się najadłam, to jest po dwóch kawałkach, na nowo wtuliłam się mocno w Edwarda. Zamruczałam cicho - Jak mi dobrze.

N: - Ja tez nie mam powodów aby narzekać - przyznałem. Odłożyłem pudelku z pizza na stolik i objąłem ją mocno i przytuliłem do siebie. Głaskałem ją po ramieniu i zamknąłem oczy.

K: Chyba tak zasnęliśmy. Obudziłam się, słysząc cichy chichot. Chyba rodziców Edwarda. Czułam na sobie ciało chłopaka, leżał wtulony we mnie, a ja go obejmowałam. Nie był ciężki, strasznie ciepły. Otworzyłam oczy, było już ciemno.

N: Osiadłem powoli i ziewnąłem. Oślepiło mnie światło, bo tata zapalił. Jęknąłem i natychmiast zamknąłem oczy.

- Zlituj się - mruknąłem niezadowolony i spojrzałem na zegarek. Dochodziła już północ. No to sobie pospaliśmy.

K: O nie. Zakryłam oczy ramieniem - Zgaś słońce - wymamrotałam zaspana. Ogólnie to ja ponoć gadam przez sen, wiec... Hm, taa. Przewróciłam się na bok, prawie spadając z kanapy, ale hej! Nie spadłam.

N: Złapałem ją ze śmiechem i przyciągnąłem do siebie.

- Nie ma sensu aby Bella wracała tak późno do domu. Pościele jej w gościnnym. Dałabyś mi numer do rodziców Bello? Zadzwonię, aby się nie martwili.

K: Potulnie wtuliłam się w Edwarda. Chciałam spać z nim, ale chyba nie wypada. Gościnny też możne być. Podałam Esme numer mojego taty. Chyba kojarzy Cullenow, w końcu jest komendantem, no nie?

N: Mama wyszła z telefonem w reku, a tata zniknął na gorze. Ziewnąłem i cmoknąłem Belle - Nie chce mi się spać.

- Wszystko załatwione - mama się uśmiechnęła szeroko.

K: - Ja też się już wyspałam - uśmiechnęłam się. W końcu trochę pospaliśmy. Esme poszła pościelić mi łózko. Am, nie chce spać sama. Znaczy, ogólnie wcale nie chce spać.

N: - To idziemy na razie do mnie - przeciągnąłem się i przeniosłem na wózek. Poszliśmy do mnie - Jutro mamy sobotę więc w ogóle nie musimy iść spać.

K: - Fakt - uśmiechnęłam się. Położyliśmy się na jego łózko. Wtuliłam się w niego i pocałowałam go delikatnie. Wszystko ucichło, jego rodzice chyba poszli spać. O 3. w nocy cholernie zaczęło burczeć mi w brzuchu.

N: Zaśmiałem się cicho i usiadłem - Co nie mówisz że jesteś głodna? W sumie to ja też - wyszczerzyłem zęby - Chodź do kuchni, zrobimy coś do jedzenia

K: Zeszliśmy cicho. Zapaliłam światło. - To co robimy? - zapytałam. Stanęłam za nim i masowałam jego ramiona. Nadal byliśmy całkowicie ubrani.

N: Zamruczałem cicho i zacząłem szperać po szafkach.

- Nie wiem. Na co masz ochotę? Budyń, kisiel, płatki, kanapki? A możne zrobimy spaghetti? - Zaproponowałem

K: - Spaghetti o tej godzinie? - zaśmiałam się - Nie będziemy hałasować - przeczesałam jego włosy - Może kanapki?

N: - Moi rodzice maja twardy sen. I z dołu nie będzie słychać - odwróciłem się w jej stronę i wziąłem ją na kolana - Chyba że wolisz kanapki.

K: - Mnie to obojętnie skarbie - pocałowałam go słodko. - Co ty byś zjadł? - zapytałam głaszcząc go po karku, nadal go całując.

N: Oddawałem pocałunki i zamruczałem zadowolony - Robimy spaghetti - przygryzłem jej wargę ze śmiechem.

K: - Okej - pokiwałam głową z uśmiechem. Po chwili makaron już się gotował, a ja mieszałam sos. Spojrzałam na Edwarda - Co głodomorze?

N: - Jesteś bardzo ładna - uśmiechnąłem się szeroko. Odlałem makaron i rozłożyłem na talerze.

K: - A ty bardzo przystojny - schyliłam się i go pocałowałam - Jak na 50-latka - przypomniałam ze śmiechem i pogłaskałam go po policzku.

N: Zaśmiałem się i szeroko uśmiechnąłem.

- Mówiłem, ze operacje plastyczne mogą wiele zrobić.

K: - Tak, racja - zaczęliśmy jeść. Gdy podjedliśmy odłożyłam talerze do zmywarki - To co teraz? - zapytałam siadając mu na kolanach, wtuliłam się w niego mocno i pocałowałam w szyję.

N: Odchyliłem lekko głowę i się zastanowiłem - Idziemy na górę - wziąłem sok i dwie szklanki. Poszliśmy, albo tez raczej pojechaliśmy, do mojego pokoju. Zamknąłem drzwi na zamek.

K: Zaśmiałam się, gdy zamknął drzwi - Myślisz, że Esme by się do nas włamała? - zachichotałam i przeczesałam jego włosy. Znów przenieśliśmy się na łóżko. Sok i szklanki Edward położył na stoliku obok.

N: Wzruszyłem ramionami - A bo ja wiem? Ale z moją mamą nigdy nic nie wiadomo. Poza tym, zawsze zamykam pokój - położyłem się i ją objąłem. Pocałowałem jej ramie

K: Głaskałam go z po karku, musnęłam jego usta swoimi i mocniej się w niego wtuliłam. Zamknęłam oczy.

- Edwardzie.... - zaczęłam - To co teraz jest... um... między nami? 

N: Zamknąłem oczy i wtuliłem twarz w jej włosy - No.. chyba.. jesteśmy parą. Tak myślę. I oczywiście, jeśli ty tego chcesz.

K: - Chcę - uśmiechnęłam się i pocałowałam jego obojczyk. Bardzo tego chciałam. Zamknęłam oczy i zarzuciłam nogę na jego biodro, tak chyba znów zasnęłam. Śnił mi się Edward... Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa. I zakochana.

N: Ja nie zasnąłem. Leżałem obok niej i głaskałem ją po policzku lub innej części ciała. Bez skojarzeń proszę.

K: Obudziłam się około 7 rano. Przewróciłam się na plecy i przeciągnęłam, mrucząc cicho. Było mi tak dobrze. Westchnęłam i otworzyłam oczy, spojrzałam na bok. Uśmiechnęłam się widząc Edwarda, miał zamknięte oczy. Spał? Pogłaskałam go po policzku i delikatnie pocałowałam.

N: Oddałem pocałunek i otworzyłem oczy - Mm.. Dzień dobry panno Swan - wymruczałem przygryzając jej wargę - Wyspałaś się?

K: - Mhm - pokiwałam głową i wtuliłam się w niego - A ty? Spałeś? - zapytałam, wdychając jego zapach. Mruknęłam zadowolona. Jeśli nie spał... Matko, co jeśli paplałam coś przez sen.

N: - Nie. Wolałem patrzeć na ciebie - zaśmiałem się cicho i przeczesałem jej włosy - I to było lepsze niż sen.

K: - Tak? A dlaczemu? - zapytałam, marszcząc brwi. Matko, musiałam coś mówić? - Mówiłam coś? Cokolwiek? - zapytałam szybko.

N: - Oj, nagadałaś się wiele - zaśmiałem się cicho i pocałowałem jej brodę - Chodź na śniadanie, bo mama już tu była.

K: - Co mówiłam? - usiadłam i spojrzałam na niego, musiał mi powiedzieć, co paplałam! Nie ma mowy, aby nie!

N: - Nic takiego - cmoknąłem ją słodko - Chodźmy już, okey?

K: - Ale powiedz mi, proszę - objęłam go za szyję i wydęłam wolną wargę, normalnie jak kot ze Shreka, ćwiczyłam tę minę często na tacie - Proszę...

N: - Ej! Tak to nie ma! - zaprotestowałem i zamknąłem oczy - Nie bawię się tak! Przestań tak na mnie patrzeć!

K: - Proszę, powiedz mi co mówiłam - głos mi drżał, pogłaskałam go po karku i pociągnęłam nosem - Powiedz, jeśli choć troszkę ci na mnie zależy

N: - To już jest szantaż - przyciągnąłem ją do siebie mocno i kołysałem nami lekko - Nie bawię się tak - pocałowałem jej kark

K: - Proszę, kochanie - szepnęłam mu do ucha, mój głos brzmiał tak jakbym płakała - Proszę, chcę wiedzieć...

N: Westchnąłem cicho - No.. Kilka razy słyszałem swoje imię. A teraz już nie naciskaj i idziemy na śniadanie

K: - Ale mówiłam coś jeszcze? Misiek, już to powiedziałam, czasu się nie cofnie... Powiedz im - pocałowałam go czule

N: - Po śniadaniu, dobrze? - oddałem całusa i przeniosłem się na wózek - Chodź i już nie marudź

K: - No okey, ale po śniadaniu na pewno - zeszliśmy do kuchni. Uśmiechnęłam się lekko. Przywitałam się z rodzicami Edwarda.

N: - Na pewno - kiwnąłem głową z uśmiechem i podjechałem do stołu. Wlałem sobie soku do szklanki i nalałem też Belli.

K: Cały czas głowiłam się, co mi się dokładnie śniło i co mogłam powiedzieć. Więc dlatego milczałam.

N: - Edwardzie, musimy wyjechać na tydzień - powiedziała mama - Oczywiście, napisze cię zwolnienie od szkoły. Poradzisz sobie sam, prawda?

- Jasne - uśmiechnąłem się i pokiwałem głową

K: Nie będzie chodził przez tydzień do szkoły, czyli nikt nie będzie mu dokuczał. Ale też nie będę go tam widywała, nasze szkoły mają wspólną stołówkę i dziedziniec.

N: - Oczywiście, Bella może do ciebie przychodzić - mama się uśmiechnęła - Będę przynajmniej spokojniejsza, że nie jesteś sam.

K: - Będę się nim opiekować - zachichotałam, patrząc na chłopaka z rozbawieniem. Będę jego nianią, czy coś.

N: Wywróciłem oczami - Nie jestem dzieckiem mamo. Umiem sobie dać radę sam.

- Ja wiem kochanie. Ale będę spokojniejsza, gdy będzie z tobą Bella

K: Cmoknęłam Edwarda w policzek. 

- Będę przychodziła, chyba że już będzie miał mnie dość...

N: Znów wywróciłem oczami, ale tego nie skomentowałem. Dokończyłem śniadanie - Chodźmy do ogrodu.

K: Poszliśmy. - No to... Powiesz mi, co mówiłam? - zatrzymałam się przed Edwardem i kucnęłam, opierając się brodą o jego kolana - Czekam.

N: Pogłaskałem jej włosy - Oj daj spokój, nie mówiłaś nic takiego - schyliłem się i ją pocałowałem

K: Oddałam pocałunek - Ale obiecałeś, nie oszukuj - odsunęłam się i usiadłam na trawie - To... powiesz? - spojrzałam mu w oczy

N: - Kochanie, to naprawdę nic takiego - wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się szeroko - Mówiłaś moje imię i że tęsknisz.

K: - Tęsknię? - uniosłam brew. Za czym ja mogłam tęsknić? Nie miałam pojęcia - Okej - wzruszyłam ramionami. Już się bałam, że wyznałam mu miłość, czy coś

N: Pokiwałem głową - Że za mną, ale nie wiem czemu to mówiłaś - przeniosłem się na trawę i położyłem z głową na jej kolanach

K: - Bardzo mi na tobie zależy - szepnęłam - Nie chciałabym cię stracić - wyznałam, znów się rumieniąc. Przytuliłam się do niego.

N: Pogłaskałem jej policzek i ją objąłem - Mi na tobie też zależy kochanie - szepnąłem i westchnąłem - Ale nie chcę być dla ciebie ciężarem

K: - Nie jesteś, nie mów tak - pocałowałam go lekko - Nawet nie chcę tego słuchać. Jesteś mój.


N: Westchnąłem cicho i cmoknąłem ją w nosek - Jestem twój. Ale jestem też ciężarem. Bo jestem niepełnosprawny

K: - Nie dyskutuj, proszę... - szepnęłam. 


Nie widziałam Edwarda... uch, z trzy dni. Miałam plan zawalony nauką, wiadomo, ostatnia klasa, potem liceum. Dziś jednak po szkole od razu poszłam do niego, nie wiedział, że przyjdę. Zapukałam do drzwi. 

N: Zjechałem na dół, bo siedziałem na górze. Zastanawiałem się czemu Bella nie przychodziła, ale pewnie nie mogła. Albo już się jej znudziło. Otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się lekko - Hej.

K: - Misiek! - od razu się w niego wtuliłam - Stęskniłam się, ale nie mogłam wpaść wcześniej! - pocałowałam go lekko. Zamruczałam - Ale wiesz co?

N: - Nie, nie wiem - zaśmiałem się cicho w jej usta i posadziłem ją sobie na kolanach - Jednak pewnie zaraz mi powiesz.

K: - Jeśli byś chciał... - przeczesałam jego włosy - To dziś mogę zostać na noc, bo jutro nie idę do szkoły.

N: - Chcę, a dlaczego nie idziesz do szkoły? - zaciekawiłem się i zgarnąłem jej włosy za ucho

K: - Nie ma jutro Warnera, więc połowa lekcji jest łączona z inną klasą - pocałowałam go czule - Mmm, w końcu cię mam

N: - Bardzo tęskniłem - przyznałem i pogłaskałem ją po plecach - Jesteś może głodna? - pocałowałem jej szyję

K: - Tak - pokiwałam głową - Nawet bardzo - cmoknęłam go w policzek 

N: - Powiedz mi tylko na co masz ochotę - wymruczałem ruszając do kuchni

K: - Obojętnie, cokolwiek, nie mamy siedzieć w kuchni, mogą być nawet kanapki... Chyba, że ty też jesteś głodny, to coś zrobimy lepszego - uśmiechnęłam się

N: - Muszę cię dobrze nakarmić. Mama by mnie zabiła gdyby dowiedziała się, że na obiad dałem ci same kanapki - wywróciłem oczami

K: - Oj, nie dowie się - pogłaskałam go po policzku

N: - I tak zrobię coś lepszego. Ale nie wiem co - podrapałem się po głowie

K: Pocałowałam go we włosy i zaśmiałam się cicho - Frytki i jajko sadzone, może być? - zapytałam, kładąc głowę na jego ramieniu i całując jego szyję - Stęskniłam się, a ten o jedzeniu

N: - Ja też się stęskniłem. Nie widziałem cię w końcu trzy dni - pogłaskałem jej policzek i ją pocałowałem czule - Ale muszę dbać o swoją dziewczynę, aby głodna nie chodziła

K: Wieczorem poszliśmy do jego pokoju. Nie bawiliśmy się w żadne pokoje gościnne, wiadomo, że chcę spać z nim. Edward brał kąpiel. Wyszedł z łazienki w samych krótkich spodenkach. Uśmiechnęłam się, wzięłam z jego szafy jakąś jego koszulkę - Pożyczę sobie - cmoknęłam go i zamknęłam się w łazience - Kocham cię! - krzyknęłam. Matko... Weszłam do wanny Edwarda. Mmm. I umyłam się jego szamponem.

N: Uśmiechnąłem się szeroko - Ja ciebie też kocham! - odkrzyknąłem ze śmiechem. Naprawdę ją kochałem. I byłem cholernym szczęściarzem, że ją miałem. Podjechałem do łóżka i się na nie przeniosłem, odrzucając kołdrę. Nie chciało mi się spać. Wziąłem pilot i włączyłem telewizor przymocowany do ściany na przeciwko łóżka - Tylko się nie utop! - krzyknąłem

K: - Spróbuję! - odkrzyknęłam - Zawsze możesz mnie popilnować! - dodałam po chwili. Wspólna kąpiel z Edwardem... Am, tak, to coś co od razu sprawia, że jestem cała czerwona. Nigdy nie myślałam o swojej seksualności... mam 15 lat... a teraz mam chłopaka...

N: Zaśmiałem się cicho. Naprawdę bym chciał. Ale po co mamy się śpieszyć? - Innym razem malutka! - poprawiłem sobie poduszkę i zacząłem skakać po kanałach. Same nudy były. Westchnąłem i wyłączyłem to pudło.

K: Wyszłam, wysuszyłam włosy ręcznikiem, no, w miarę. Ubrałam majtki i koszulkę Edwarda. Znośnie, oprócz tego, że bez stanika praktycznie chyba nie mam piersi. A może go założyć? Nie, nie muszę się go wstydzić. Wyszłam z łazienki. 

- Już - wczołgałam się na miejsce obok niego i cmoknęłam go delikatnie. 

N: Oddałem całusa z uśmiechem i ją przytuliłem mocno do siebie. Wdychałem jej zapach. Teraz mieszał się z moim żelem pod prysznic. Ale też był bardzo ładny - Twój tato wie, że u mnie nocujesz? - zapytałem unosząc brwi - Czy wymyśliłaś jakąś bajeczkę?

K: - Wie - wtuliłam się w niego mocno - Chyba miał dość mojego jęczenia - zaśmiałam się. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i ziewnęłam - Jestem zmęczona, kocham cię - wymamrotałam sennie i sama nie wiem kiedy, odleciałam

N: Kilka dni było spokoju. Ale tylko kilka. David znów się do mnie przyczepił po lekcjach.

- Zjeżdżaj Cullen! - zaśmiał się i zwalił mnie z wózka. Dźwignąłem się na rękach i przeniosłem na ławkę. Patrzyłem jak David ze znajomymi jeździ wózkiem po korytarzu.

K: Było już po lekcjach, a Edwarda nie było. Miałam już iść, gdy zobaczyłam jak ze szkoły wyciąga go David i jakiś kolega, trzymali go i niemal wlekli. Rzucili wózek na przód. Wściekłam się, poważnie. 

- Zostaw go, David! 

N: - Oj siostra, daj spokój sobie z tym kaleką! - David zarechotał. Żałowałem, że nie mam gdzieś kamienia obok. Rzuciłbym nim w jego tępy i pusty łeb. 

K: - Kaleką jesteś ty - mruknęłam do brata. Wyrwałam wózek jego koledze i podeszłam do nich - Zostaw go - powtórzyłam. 

- Okay, mamy go puścić... - mruknął i po prostu go puścili, a on nie miał się czego podtrzymać. 

N: Uderzyłem głową tak właściwie to sam nie wiem o co. O koło jakiegoś samochodu? O kamień? O beton? Wiem tylko, że pociemniało mi przed oczami, a wszystkie dźwięki zlały się jeden szum i po prostu odpłynąłem.

K: - Edward! - krzyknęłam i kucnęłam koło niego. David widząc, że się nie podnosi po prostu uciekł z kolegami. Widziałam jak biegnie do nas Esme, widocznie musiała podjechać i widzieć część tego, co tu się stało. Biegła i dzwoniła gdzieś. 

- Kochanie... - zapłakałam. 

N: Obudziłem się... nie mam pojęcia gdzie. Zamrugałem oczami, ale było ciemno. Dlaczego nic nie widziałem?! Słyszałem aparaturę i skierowałem głowę w tamtą stronę, ale nadal było ciemno. Nie wiedziałem czy ktoś tu ze mną jest. A może ja nadal jestem nieprzytomny i to jakiś jebany sen?

K: Byłam przy Edwardzie. Esme także. Carlisle miał dyżur, ale co jakiś czas tu przychodził i zostawał na dłużej. 

- To moja wina - płakałam - David to mój brat

N: - Bell? - przekręciłem głowę i wymacałem na łóżku jej rękę - Bell, to nie jest twoja wina. Nie obwiniaj się.

- Edward.. - usłyszałem głos taty - Spójrz na mnie - przekręciłem głowę w stronę z której słyszałem jego głos - Edward, czy ty mnie widzisz?
- Nie - przyznałem.

K: Mój oddech zamarł. Jak to go nie widzi? Przytuliłam się do jego dłoni, a po moich policzkach spływały łzy. Zadrżałam. 

- Carlisle... - usłyszałam przerażony głos Esme. Pocałowałam dłoń chłopaka. 

N: - Spokojnie. W mózgu doszło do obrzęku. To tylko kwestia kilku dni. Obrzęk zginie, a Edward odzyska wzrok - powiedział spokojnie - Bynajmniej mam taką nadzieję.

Pogłaskałem policzek Belli.
- Wszystko będzie dobrze kochanie.

K: Przytuliłam się do niego delikatnie - Przepraszam - szepnęłam, pocałowałam go delikatnie, nie zważając na obecność jego rodziców.

N: - Nie masz za co Bells, mówiłem ci już - przytuliłem ją do siebie i kołysałem nami lekko

K: Jego rodzice na chwilę wyszli. Pogłaskałam go po policzku - Kocham cię - przygryzłam jego wargę delikatnie

N: Westchnąłem cicho - Ja ciebie też kochanie. Mam nadzieję, że nie będę ślepy - zamknąłem oczy.

K: - Nie, na pewno nie, musisz widzieć jak się starzeję, robię brzydka - zaśmiałam się i pocałowałam go w nos.

N: - Ty nigdy nie będziesz brzydka kochanie - uśmiechnąłem się delikatnie i pogłaskałem jej policzek - Położysz się obok mnie?

K: - Tak, jeśli chcesz - położyłam się koło niego i położyłam głowę na jego ramieniu - Przepraszam za Davida, naprawdę, musisz być zdrowy.

N: - Będę kochanie - przytuliłem ją do siebie mocno - Na pewno będę - leżeliśmy tak chwile, a ja zasnąłem.

Kiedy znów się obudziłem, już widziałem. Niezbyt wyraźnie, ale to zawsze coś, prawda? Uśmiechnąłem się do Belli.
- Cześć kocie.

K: - Hej - pogłaskałam go po policzku i się uśmiechnęłam, pocałowałam go delikatnie - Jak się czujesz? - zapytałam.


N: Oddałem pocałunek - Lepiej. O wiele lepiej - przekręciłem się na bok - Gdzie są rodzice? - rozejrzałem się po sali.

K: - Carls miał pacjenta, a Esme poszła do kafejki. Niedługo wrócą - powiedziałam - Rozglądasz się... Widzisz?


N: Kiwnąłem głową - Mhm. Ale wszystko jest rozmazane - westchnąłem i zamknąłem oczy - Aż boli mnie od tego głowa.

K: Pogłaskałam go po policzku - Będzie dobrze - uśmiechnęłam się delikatnie. Musnęłam jego usta swoimi - Musi być dobrze 

N: Skończyłem szkołę. Po tym wypadku na parkingu, David już zostawił mnie w spokoju, poza tym, gdy skończył osiemnastkę, wyprowadził się do matki. Ja też się wyprowadziłem, gdy skończyłem szkołę. Rodzice wybudowali dla mnie dom, w tajemnicy, specjalnie dostosowany do moich potrzeb. Udało nam się nawet ubłagać komendanta, aby pozwolił zamieszkać Belli ze mną. Znalazłem sobie pracę, więc nie jest tak źle jak można by myśleć. Wróciłem do domu, Belli jeszcze nie było. Ach, mówiła, że ma z koleżanką robić projekt. Pojechałem do kuchni i zrobiłem sobie coś do jedzenia.

K: Wróciłam do domu o 21. Byłam lekko wstawiona, bo przy tym projekcie to sporo nas było. Ale zrobiliśmy go, no i mamy z tym spokój. Edward... Jest cudowny, tak jak zawsze. Mam nadzieję, że nie będzie się na mnie bardzo złościł. Zdjęłam buty i odwiesiłam płaszcz. 

- Jestem! - powiedziałam nieco głośniej. Raczej nie śpi, jest jeszcze wcześnie.


N: Wyjechałem z salonu i uniosłem brwi.

- Jesteś pijana - westchnąłem cicho - Jutro będziesz miała kaca i ja ci nie pomogę go zwalczyć - pokręciłem głową i wróciłem oglądać telewizje. Przeniosłem się na kanapę.


K: Przez chwilę się zastanawiałam. Uciec szybko spać, czy iść się do niego łasić. Miałam za mało czasu na zastanowienie się, więc poszłam wziąć prysznic, a potem postanowiłam się do niego połasić. Ubrałam koszulkę do spania i majtki, a potem zeszłam do salonu i usiadłam koło Edwarda. Położyłam głowę na jego torsie i zamknęłam oczy. 

- Cześć, kochanie. Też się cieszę, że cię widzę - wymamrotałam. 


N: Objąłem ją ramieniem i napiłem się piwa - Tak, ja też - znów westchnąłem - Mniej to się na tym projekcie nie dało wypić? - zapytałem spokojnie - Idź już lepiej spać, co? - wywróciłem oczami. Ten projekt chyba polegał na tym, kto pierwszy opróżni butelkę.

K: - Zrobiliśmy ten projekt. Wcale nie jestem tak bardzo pijana, ale jak chcesz - mruknęłam i wstałam. Poszłam do sypialni i zakopałam się pod kołdrę. Jak nie chce, to nie.


N: Westchnąłem po raz kolejny. Co ja się mam z tą dziewczyną? Wsiadłem na wózek i pojechałem na górę. Zdjąłem z siebie koszulkę i położyłem się obok niej - Chodź tu.

K: - Miałam iść spać, to śpię - mruknęłam. Pewnie, że chciałam się do niego przytulić, ale on jakoś wcześniej wcale nie miał na to ochoty.


N: - Nie wygłupiaj się. Przecież możesz się też przytulić - przyciągnąłem ją do siebie i objąłem - To ile wypiliście, co?

K: - A nie wiem, trochę, serio - wtuliłam się w niego i go pocałowałam - Kocham cię.

N: Zamruczałem zadowolony i oddałem pocałunek - Ja ciebie też.

K: - I nie złość się na mnie, bo będzie mi smutno - mruknęłam.

N: - Dobrze, już dobrze - pocałowałem ją w czoło - A teraz śpij myszko.

K: Pokiwałam głową i szybko zasnęłam. 

Rano budził mnie ból głowy, potworny, ale... nie śmiałam nawet jęknąć. 


N: Zrobiłem Belli kawę i położyłem na stole aspirynę. Z talerzem kanapek i kubkiem kawy usiadłem w salonie i włączyłem telewizor.

K: Matko, jak ja go kocham. Połknęłam lek i wzięłam kawę. Poszłam do niego. Usiadłam obok i skradłam mu jedną kanapkę - Hej.

N: Zaśmiałem się - Hej. Jak tam główka? - zapytałem z szerokim uśmiechem - Bardzo boli?

K: - Troszkę - mruknęłam - Troszkę bardzo - wzięłam dwa gryzy i odłożyłam kanapkę na talerzyk i wtuliłam się w niego mocno - Ale ponoć na kaca najlepsza jest praca... To może chodźmy się wykąpać?


N: - Bardzo chętnie słońce, ale muszę zaraz jechać do pracy - pocałowałem ją - Obiecałem Madison, że jej pomogę, bo sama nie daje sobie rady.

K: Jęknęłam niezadowolona - Spędzasz z nią bardzo dużo czasu - mruknęłam i usiadłam prosto.

N: - Bo pracujemy razem Bello. Wrócę za dwie godzinki i wtedy weźmiemy kąpiel - pogłaskałem jej policzek.

K: - No okej - wzruszyłam ramionami - Co na obiad?


N: - Zdaje się na ciebie - przytuliłem ją - Kocham cię

K: - No wiem, ale i tak nie lubię tej tam jak jej tam, bo jestem zazdrosna - fuknęłam i wstałam, poszłam do kuchni, zrobić sobie następną kawę.


N: Pojechałem za nią - Bells, nie pij tyle kaw. Jeśli chcesz i będziesz spokojna, to chodź ze mną - posadziłem ją sobie na kolana.

K: - Przecież nie mogę chodzić z tobą do pracy - westchnęłam - Jestem zazdrosna, co zrobisz jak nic nie zrobisz...

N: - Ja też jestem o ciebie zazdrosny - pogłaskałem jej brzuch - Ale dziś możesz ze mną jechać.

K: - Mm, dziś nie wyglądam za dobrze - zamruczałam - Jestem na kacu, śmierdzę i boli mnie głowa.

N: - Przesadzasz - wymruczałem - Wyglądasz jak zawsze świetnie - pocałowałem ją za uchem - Jedziesz?



K: - No dobrze - wtuliłam się w niego plecami i zamruczałam cicho - Ale całuj dalej.

N: Zaśmiałem się cicho i przesunąłem wargi niżej - Ale musimy wyjść z tego domu. Wiesz jak się kończą dla nas takie całusy.

K: - A możemy wyjść za pół godziny? - odchyliłam głowę w tył i położyłam na jego ramieniu.

N: - Zadzwonię i powiem że się spóźnimy - wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Madison i uprzedziłem ją o swoim spóźnieniu i o tym, że biorę Belle.

K: - Znaczy, mnie jeszcze nie bierzesz - zaśmiałam się, rozpinając guziki jego koszuli - Jeszcze nie.

N: - Czy ty myślisz tylko o jednym? - przygryzłem jej wargę i ściągnąłem z niej bluzkę.

K: - Am, w takich sytuacjach nie będę raczej obliczała długu publicznego... Raczej o tym, że lubię twojego penisa...

N: - A ja lubię twoją cipkę - uśmiechnąłem się i ściągnąłem z niej stanik. Zacząłem pieścić ustami i językiem jej piersi.

K: Godzinę później zapinałam guziki swojej koszuli. Cmoknęłam Edwarda w policzek. 

- To co? Gotowy do pracy? - zapytałam.


N: - Jak najbardziej panno Swan - uśmiechnąłem się szeroko - Podoba mi się twoja fryzura po seksie - zamruczałem i pociągnąłem ją na swoje kolana - Kocham cię. Pamiętaj o tym.

_____________THE END_____________
Mrs. Punk