sobota, 1 marca 2014

04. "Myśląc, że jesteśmy szczęśliwi"

Edward


W samolocie wybuchła wielka panika, co nie jest do końca dziwne, bo za kilka minut możemy zginąć. Ja starałem się zachować spokój, ze względu na moją ukochaną, która płakała, wtulona we mnie. Jednak spokój w takich okolicznościach był nie lada wyzwaniem. Bałem się i to cholernie. Najbardziej bałem się o swoją narzeczoną. Ja mogę zginąć, ale niech ona przeżyje! To jest najważniejsze. Nie wiem jak to zrobić, ale ją muszę uchronić przed śmiercią. Ona na nią nie zasługuje, nie zrobiła nic złego. 
Nikt tu nie zasłużył na taką śmierć, no może ten skurwiel, który jest z Bellą. Dobra, nie lubię jej za bardzo, ba, wcale jej nie lubię, ale... Po prostu, gdy widziałem jak on ją potraktował i jak ona się boi. To Victoria kazała mi do niej iść, sądzę, że moja ukochana w myślach przezywała tego całego Thomasa. No bo, kurwa, on wstał i po prostu od niej odszedł, nawet nie widziałem aby ją pocieszał. 
Poczułem jak Vicky mocniej zaciska ręce na mojej koszuli. Głaskałem ukochaną po plecach, starając się ją uspokoić, ale teraz nic by nie pomogło. Nic, oprócz szczęśliwego lądowania. Szarpnęło nami po raz ostatni i samolot się zatrzymał. Na początku zapanowała cisza i spokój, a potem każdy zerwał się ze swoich miejsc i ruszyli do wyjścia, przekrzykując siebie na wzajem. Vicky też chciała pójść śladem innych, ale ją powstrzymałem i pokręciłem przecząco głową.
-Zaczekaj... Już po wszystkim, nic nam nie będzie - miałem bynajmniej taką nadzieję. Swan jakby słysząc moje słowa, wbiła się mocniej w fotel. Rudowłosa ufnie się do mnie przytuliła, objąłem ją mocno pocałowałem ją we włosy, kołysałem nami aby się uspokoiła. Gdy wszyscy opuścili samolot, oprócz nas i Swan, wstałem z Victorią i zamierzaliśmy do wyjścia. Vicky już wyszła, spojrzała na mnie, a ja na Bellę, siedziała i chyba była w szoku.
-Zaraz przyjdę, kochanie. - powiedziałem do ukochanej, wróciłem do samolotu i podszedłem do Belli. Kucnąłem obok brunetki. - Hej, już wszystko w porządku, nie ma się już czego bać. Chodźmy stąd. - pomogłem jej wstać i obejmując ją ramieniem wyszliśmy z samolotu, albo raczej z tego, co z niego zostało.
Na zewnątrz puściłem Bellę i odnalazłem Vicky. Współczułem swojemu wrogowi, bo ten jej narzeczony, zamiast zająć się nią, zajął się innymi. Miałem chęć znów ją objąć i nie rozumiałem tych pobudek. Niepokoiło mnie to, może... Może najwyższy czas się z nią pogodzić? Jesteśmy w bardzo niekorzystnej, ba, gównianej sytuacji nie ma co się tu kłócić. Tylko walczyć o życie.
Mocno obejmowałem ukochaną, płakała cicho, starłem kciukiem jej łzy. Obejrzałem się. Bella siedziała na piasku, tam gdzie ją puściłem, aby wrócić do Victorii. Zauważyłem Thomasa. Podszedłem do niego i poklepałem w ramię, aby na mnie spojrzał.
-Co, Cullen? - spojrzał na mnie niechętnie. - Jesteś ranny, czy coś?
-Nie, ja nie w tej spraw...
-No to idź i mi nie przeszkadzaj, nie widzisz, że pomagam innym? - przerwał mi, nawet nie dał mi dokończyć zdania, co za skurwiel! Bez powodu do tego idioty bym nie podchodził! Miałem ochotę obić mu tą mordę. Zacisnąłem rękę w pięść, ale się powstrzymałem. Warknąłem coś pod nosem i zerknąłem na narzeczoną. Chyba... Spała.
Wykorzystałem chwilę wolnego czasu i podszedłem do swojego wroga, może niedługo byłego wroga. Położyłem Belli dłoń na ramieniu, a ona odwróciła się. Przez chwilę w jej oczach widziałem nadzieję. Nadzieję, że to Thomas. Potem znów posmutniała. Obiecałem sobie w duchu, że znów spróbuję porozmawiać z tym kutasem, a jeśli nie będzie chciał mnie słuchać po dobroci, to użyję siły, nawet jeśli po powrocie oskarży mnie o stosowanie przemocy, to zaryzykuję. Kurwa, Bella jest tu z nim! Powinien dbać o nią, być przy niej! Przecież ona jest wystraszona, czy on kurwa mać tego nie widzi?!
-Jak się czujesz? - spytałem, siląc się na swobodny ton, ale byłem wkurwiony na Thomasa. Mam nadzieję, że Bella nie pomyśli, że ten wrogi ton, to z jej powodu.
-Źle. - zapłakała, siedziała skulona, kołysząc się. Uch, nie wierzę w to co robię. Objąłem ją ramieniem i przygarnąłem do siebie. Ona chyba nawet nie zwracała uwagi kto ją dotyka, po prostu wtuliła się we mnie i zaczęła cicho szlochać. Głaskałem ją po plecach, chcąc ją uspokoić.
-No już, nie płacz, jesteśmy cali. Na pewno zorientują się, że nie ma kontaktu z załogą samolotu i przyślą pomoc. - powiedziałem - Odnajdą nas, wrócimy do Stanów i zapomnimy o tym.
-Jesteśmy na bezludnej wyspie. Nikt o niej nie wie, bo nawet nie ma jej na mapie. - wtuliła się we mnie bardziej - Zgniejmy tu do końca naszego życia, albo zginiemy z głodu, albo zeżrą nas jakieś dzikie zwierzęta.
-Hej, Bells... Trochę optymizmu. - pogłaskałem ją po policzku. Teraz się wydawało, jakby te lata nienawiści w ogóle nie miały miejsca. Były tylko wytworem mojej wyobraźni - Wątpię, aby żyły tu jakieś dzikie zwierzęta. Jeśli w ogóle tu były, to pozabijały siebie nawzajem, aby przeżyć. - nadal ją przytulałem - No, już, spokojnie. - powtórzyłem. Wydawała się przemyśleć moje słowa i pokiwała głową. Jej szloch ustał, oddychała głęboko, jakby wdychając mój zapach, ale zgaduję, że po prostu próbowała się uspokoić. Zerknąłem na Victorię, nie chciałem aby coś się jej stało albo siedziała sama, beze mnie. Na szczęście ukochana spała, więc nadal mogłem dodawać otuchy Belli, bo ona jej bardzo potrzebuje. Jednak najwidoczniej nie każdy do dostrzega i tak, mam tu na myśli tego idiotę; Thomasa, dupka jakich mało, a ona go kocha! I to nawet widać w jej oczach. Czy ona nie widzi, że on... Ma ją teraz gdzieś?! Że ważniejsi są dla niego obcy ludzie, niż ona?! Naprawdę miłość potrafi aż tak zaślepić człowieka, że nie widzi jego wad?! A może Bella je widzi, tylko stara się je jakoś wytłumaczyć przed samą sobą? Zapewne przyjdzie do niej dopiero, kiedy będzie miał ochotę na seks. Uch, dlaczego tak się przejmuję losem tej brunetki i wkurwiam się na jej frajera za to, że ma ją gdzieś?! Może dlatego, że dawniej Bella była moją dobrą koleżanką, zanim... Zanim znienawidziliśmy siebie nawzajem?
Tak, możliwe, że coś w tym jest. Kiedyś byliśmy naprawdę zgrani, no, ale to było tak bardzo dawno temu, że aż niektóre wspomnienia się zacierają. Mimo wszystko - było - i to się liczy.
-Dziękuję. - szepnęła brunetka, odsunęła się ode mnie nieco i uśmiechnęła blado, przeczesała moje włosy. Potarłem jej ramię pocieszająco.
-Nie ma za co, Swan, od czego ma się wrogów, co nie? - zaśmiałem się cicho.
-Och, ale śmieszne, Cullen. - zmrużyła oczy i pchnęła mnie delikatnie. Usiadłem na piasku, a ona koło mnie. Gapiliśmy się w morze.
-To... Bynajmniej nie jesteśmy w Grenlandii, jest ciepło. - szukałem jakiś plusów, a że wiem, iż Bella nienawidzi zimy to wykorzystałem to.
-Nie zniosłabym zimna. - objęła się ramionami i zadrżała, a ja się zaśmiałem. Dziewczyna odkręciła głowę, wlepiając we mnie swoje czekoladowe oczy - Dlaczego mi pomagasz Edwardzie? Przecież nie przepadamy za sobą.
-Wiesz, skoro już utkwiliśmy na tej wyspie razem na jakiś czas, to może należy zakopać topór wojenny? Nie jesteśmy już dziećmi, aby zachowywać się jak one. Nie uważasz, Bello?
-Nie zachowuję się jak dziecko i ty dobrze o tym wiesz. Nie lubię cię. Równie dobrze wiesz, za co cię znienawidziłam, nadal nie mogę zrozumieć twoich czynów, pewnie masz jakieś mądre argumenty, ale mnie to gówno interesuje. Nie chciałeś mnie słuchać kilka lat temu, nie będziesz mnie słuchał teraz, taka jest prawda i tak to wygląda. Dziękuję za pomoc, tyle, jestem ci naprawdę wdzięczna. - powiedziała.
Wstała dumnie i odeszła, a ja westchnąłem ciężko. No tak, tego można było się spodziewać po pannie Swan. Zrezygnowany wróciłem do swojej narzeczonej, która nadal spała. Miała na sobie koszulkę bez rękawów, więc zdjąłem z siebie koszule i ją okryłem. Może nie da jej tyle ciepła co gruby koc, ale jakieś jej da. Podwinąłem nogawki dżinsów i poszedłem pomóc innym. Mijając Bellę, spojrzałem na nią, ale ona szybko odwróciła wzrok i zapatrzyła się na swojego "idealnego" narzeczonego. Kiedy ona przejrzy na oczy i zobaczy, że Thomas woli prace?! Jak można być aż TAK ślepym?!
Po prostu jesteś wielką idiotką, Bello Swan.

__________________________________________________

K: NO I JEST NOWY ROZDZIAŁ :) MNIE SIĘ PODOBA, WIĘCEJ CHYBA DO POWIEDZENIA NIE MAM. DO NASTĘPNEGO, LICZYMY NA SZCZERE KOMENTARZE. ECH, FERIE MI SIĘ KOŃCZĄ :c
N: JA UWAŻAM, ŻE ROZDZIAŁ NAM WYSZEDŁ I MOŻNA GO UZNAĆ ZA UDANY :) NIESTETY NIE TYLKO TOBIE KOŃCZĄ SIĘ FERIE :c NAWET NIE WIEM KIEDY ONE MI ZLECIAŁY :c NO TO KOCHANI... WIEMY, ŻE ROZDZIAŁU DŁUGO NIE BYŁO, ALE MIMO WSZYSTKO MAMY NADZIEJĘ, ŻE WARTO BYŁO POCZEKAĆ I ŻE POD TĄ NOTKĄ POJAWIĄ SIĘ SZCZERE KOMENTARZE :)


Pozdrawiamy,
kochamy.
Wampirek
i s.w.e.e.t.n.e.s.s
Mrs. Punk