czwartek, 28 listopada 2013

01. "Wszystko ma swój początek"

Bella

Dzień był piękny, aż szkoda było wyjeżdżać. Podczas naszego całego pobytu we Włoszech były małe katastrofy pogodowe i moje ciało nie wyglądało tak jak powinno. Znaczy się chciałam się bardziej opalić, bynajmniej to miałam w planach. Jak widać; tylko w planach. Ech, no ale cóż, muszę się pogodzić z tym, jak i z moją bladą cerą. Thomas mówi, że nie potrzebnie się przejmuje, bo on uważa, iż jestem piękna taka jaka jestem. No i wyśmienicie! Jako mój przyszły mąż ma właśnie tak myśleć. Rzecz jednak w tym, że ja mam się podobać też sama sobie.
Zawsze miałam problemy z obiektywnym ocenianiem samej siebie. Nie potrafiłam zaakceptować tego jaka jestem. Znaczy, chodzi mi o wygląd. Zawsze mi coś w sobie nie pasowało. Bo co do charakteru, bardzo go lubię. Dopiero poznając Thomasa, zaczęłam powoli widzieć w sobie jakieś plusy. Może dlatego, że Thomas ciągle mi mówił, że jestem piękna i że mnie kocha? Cieszę się, że go mam i nie mogę uwierzyć, iż spotkało mnie takie szczęście. Że pokochał właśnie mnie. Przecież tyle kobiet jest na świecie i na pewno atrakcyjniejszych. Czasem odnoszę wrażenie, że to tylko piękny sen, z którego przyjdzie mi się kiedyś wybudzić.
Znam go już od lat szkolnych i zawsze mi się podobał, podkochiwałam się w nim, ale nie miałam wystarczająco dużo śmiałości aby do niego podejść i choćby zacząć rozmowę. Jednak los się do mnie uśmiechnął i okazało się, że ja także mu się podobam, co więcej też się we mnie zauroczył. Oczywiście, miałam pewne obawy, jak to ja. Snułam czarne scenariusze, że jest ze mną dla zakładu, zwykłego żartu, ale na całe szczęście się myliłam. Thomas mnie pokochał i podbił moje serce. Wiadomo, nikt nie jest idealny, jaka jest wada mojego narzeczonego? Czasami mam wrażenie, że ma kochankę, a mianowicie pracę. Czasami ona jest na pierwszym miejscu, nie ja i już nieraz się o tym przekonałam, ale cóż jakoś to przebolałam. Thomas jest ratownikiem medycznym i naprawdę to kocha. Jest to makabrycznie zauważalne. W grę wchodzi jeszcze zazdrość, ale to nawet urocze. Miłość nie może być perfekcyjna, prawda?
Człowiek poznając miłość swojego życia, zmienia się, ale odrobinę. Natomiast, kiedy ją straci, zmienia się diametralnie. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego narzeczonego i nawet nie chcę się przekonywać jak to jest. Nie umiałabym bez niego normalnie funkcjonować. Zawsze byłam bardziej wrażliwa od innych. Wszystko przeżywałam podwójnie i to mi zostało aż do dziś. Dlatego zawsze czerpię chwilę garściami, cieszę się nimi jak dziecko. Nie chcę zapomnieć niczego, co się wydarzyło w przeszłości. Mimo iż niektóre wydarzenia bolą, są dla mnie nauczką i wiem jakich błędów nie popełniać. Przy Thomasie czuję się jak nastolatka, zapominam o problemach, a jak każdy człowiek je mam. Małe czy duże, ale są.
Moje rozmyślania przerwał Thomas, który podszedł do mnie i przytulił od tyłu, kładąc ręce na moim brzuchu i całując kark. Uśmiechnęłam się cicho i zamruczałam.
-Witam, panie Shey. - powiedziałam kładąc swoje dłonie na jego.
-Witam przyszłą panią Shey. Czy stęskniła się pani podczas mojej nieobecności? - zapytał, przygryzając zębami płatek mojego ucha. Odwróciłam się do niego z cichym westchnięciem i objęłam go za szyję.
-Byłeś tylko po bagaże. - zaśmiałam się - Swoją drogą - westchnęłam - Szkoda, że nasz pobyt we Włoszech dobiegł końca.
-Jeszcze tu wrócimy, Bello, na przyszłe lato. - zakołysał nami - Co ty na to?
-Bardzo bym się z tego cieszyła. - uśmiechnęłam się i pocałowałam kącik jego ust - Ale obiecaj mi, że zostaniemy tu dłużej.
-Obiecuję, kochanie. - mruknął i zaczął mnie całować. Uwielbiałam to. Mogłabym tak spędzić cały dzień, nie puszczając go nawet na chwilę. Wiedziałam jednak, że to nie będzie możliwe. Nawet tutaj był w pracy. Co chwilę otrzymywał jakieś telefony, zostawiając mnie samą. Jednak przez 7 lat już się do tego przyzwyczaiłam. Choć przyznam, że jest taki pochłonięty pracą od 3 lat. Wcześniej cały swój wolny czas poświęcał mi. Teraz ma go niestety mało.
-Bell? - Thomas "sprowadził" mnie na ziemię - Stałaś się coś nieobecna. Wszystko w porządku?
-Tak, jak najbardziej - kiwnęłam głową - To idziemy?
-Jasne. - puścił mnie, ale złapał za rękę. Poszliśmy do sali odlotów, a po mniej więcej godzinie zajęliśmy swoje miejsca w samolocie. Do odlotu została jeszcze chwila, więc siedziałam w poprzek fotela i rozmawiałam z Thomasem, czas szybko zleciał i trzeba było startować. Usiadłam prosto i zapięłam pasy i wtedy przed oczami mignęła mi tak dobrze znana ruda czupryna chłopaka, którego nienawidzę z całego serca. Nawet bardziej.
Edward Cullen. Mój wróg numer jeden. Nie rozmawiamy ze sobą od II liceum, a wcześniej mieliśmy ze sobą dobre kontakty. Nie żebyśmy się przyjaźnili, ale byliśmy dobrymi znajomymi. Nie wiem dokładnie o co poszło. Nie pamiętam już. Wiem, że między nami powstawały tylko spięcia. Jeszcze raz na niego zerknęłam. Przytulał do siebie jakąś dziewczynę o rudych włosach, aż raziły mnie po oczach. Prychnęłam pod nosem i wtuliłam się w Thomasa. Rudy dobrał się z rudą.
Mężczyzna obrócił się z uśmiechem do tyłu, a gdy zauważył mnie od razu przybrał ostrzejszy wyraz twarzy, och jak miło. Nawet nie zwróciłam na to uwagi tylko przytuliłam się do Thomasa, ten objął mnie ramieniem i pocałował we włosy.
-Bo pomyślę, że Cullen nas śledzi. - zaśmiał się cicho. Sama zachichotałam i zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć w twarz ukochanego.
-Ja jakoś nie mam chęci o nim myśleć. - rozluźniłam się i usiadłam wygodniej. Wystartowaliśmy. Nieraz słyszałam chichot Edwarda i jego wybranki, sama nie wiem czemu, ale mnie to irytowało. Gdy widziałam jego to już cała chodziłam, tak mnie ten facet irytuje! Sama jego obecność działa mi na nerwy. Thomas chyba to zauważył, bo zaczął masować moje ramię.
Czy ten człowiek musiał się zjawić, akurat gdy byłam szczęśliwa i zepsuć mi humor? Starałam się go ignorować, ale jakoś nie za specjalnie mi to wychodziło. Miałam wrażenie, że specjalnie stara mnie się zirytować. Chyba dostaję paranoi w jego obecności. Zamknęłam oczy, żeby jego czupryna nie rzucała mi się w oczy. Jedyne co można mu było przyznać to, to, że jest cholernie przystojny, ale tak to nic poza tym. Same wady. Nie wiem jak jego dziewczyna, narzeczona - czy kim tam ona dla niego jest - z nim wytrzymuje. A może jest tak skretyniała, że nie widzi jaki on jest? Otworzyłam oczy, a wzrok mój i Cullena się skrzyżował. Patrzyłam na niego nienawistnie, zresztą on na mnie też.
-Edward! - zaskrzeczała jego towarzyszka i spojrzała na mnie takim samym wzrokiem jak Rudy - Och, nie przejmuj się nią.
Zacisnęłam dłonie w pięści i mocniej wtuliłam się w Thomasa.
-Bell, spokojnie. - wyszeptał mi do ucha i przygryzł jego płatek, na co ja zadrżałam - Jesteśmy tu razem, nie zwracaj na nich uwagi. Tylko ty i ja.
Tak, Thomas ma rację. Nie warto sobie psuć dnia z powodu jakiegoś idioty, z którym się nienawidzę. Powinnam zacząć go nie zauważać, naprawdę. Zajęłam się rozmową z Tomym na temat naszego ślubu, który ma się odbyć za niecałe dwa miesiące. Suknię miałam już kupioną, wierzcie mi na słowo, jest piękna. Biała, z tyłu długa, a z przodu krótsza. Nie za śmiała, nie za skromna. W sam raz dla mnie, coś takiego w moim stylu.
Miesiąc przed ceremonią ma przyjechać do mnie moja siostra Alice, która jednocześnie będzie moją druhną na ślubie. Już się nie mogę doczekać tego dnia. Nigdy nie sądziłam, że będzie mi tak śpieszno do ślubu, no ale jak wspominałam, ludzie się zmieniają.
-Znowu odpływasz kochanie. - uśmiechnęłam się blado i pocałowałam ukochanego delikatnie.
-Przepraszam, skarbie. To przez ślub. Zajmuje większą część moich myśli. - położyłam głowę na jego ramieniu - Chciałabym, aby już się odbył.
-Jeszcze tylko dwa miesiące. - zaśmiał się cicho - Będziemy razem i nawet nie zauważymy, że ten czas zleciał.
-Pewnie masz rację. - mruknęłam i wyglądnęłam przez okno.
Zastanawiam się jak to będzie po ślubie. Thomas ma w planach kupno domu, znaczy Thomas, my to mamy w planach. Chciałabym mieć dziecko w bliskiej przyszłości, ale o tym jeszcze z nim nie porozmawiałam, a teraz nie było na to czasu, bo wakacje, wiadomo jak to jest. Może teraz gdy wracamy do USA, do naszego Miami to się jakoś dogadamy?
Miałam nadzieję, że i on pragnie potomka, choć w głębi duszy bałam się, że dla niego jest jeszcze za wcześnie, że chce rozwijać swoją karierę. Westchnęłam cicho. Nie powinnam narzekać. Oprócz tego, ze Thomas poświęca dużo czasu pracy, jest idealny i wiem, że kocha mnie równie mocno jak ja jego. Nieraz już mi to udowadniał.
Jestem z nim szczęśliwa i nic tego nie zmieni, oprócz turbulencji, których straszliwie się boję.

___________________________________________________________

K: Rozdział 01, gotowy! Szczerze to powiem, że mi się podoba i jestem z niego bardzo zadowolona. Natalia, chyba, też. Tak sądzę. Ciągle czekamy na szablon, ten jest tylko tymczasowy :) 
N: Tak mi rozdział też się podoba :) W końcu zebrałyśmy się i go napisałyśmy. Historia została rozpoczęta, teraz czekamy na wasze szczere komentarze pod tym postem :) Ja mam nadzieję, że szablon zostanie wykonany szybko.. :c
K: No ja też! Ale cierpliwi zostają wynagrodzeni - tak mówią, więc się tego trzymajmy, hm? W sumie mi się pisało super, samo szło, najgorsze są początki. 
N: Zgodzę się z tobą. Ja nie wiedziałam, czy napiszę choć jedno zdanie, a tu jakoś dałam radę. Nie wyszło mi to najlepiej, ale jednak i to najważniejsze, prawda?
K: Ja się nie udzielam, bo Ci wyszło, mówiłam to wiele razy, teraz nie skomentuje. Mam nadzieję, że Wam miło się czytało. Kochamy, papa :*


Pozdrawiamy, 
kochamy, 
Wampirek i 
s.w.e.e.t.n.e.s.s.

wtorek, 12 listopada 2013

00. "Strzępek miłości"

Musieli poczekać, aż ich miłość rozrośnie. Dać czas, aby strzępek miłości rozkwitł. Mówili, bądźmy cierpliwi, bądźmy wytrwali, delikatni. Co do diabła to miało oznaczać? Od zawsze siebie unikali, nienawidzili się, robili sobie na złość.  Jeden lot zmienił całe ich życie. Musieli znosić swoją obecność, patrząc na siebie z zawiścią. Oboje mieli osoby, które kochali. Lecz czy to była prawdziwa miłość? Jeśli tak, dlaczego przestali o nią dbać? No dalej strzępku miłości, ukaż się. Kim oni do cholery dla siebie są? Łamiąc mosty, odkrywając kłamstwa. Poznają siebie od nowa, są do tego zmuszeni. Budzą się każdego ranka razem, patrząc w niebo. Tam gdzieś jest ich przystań. Dotrą do niej razem, czy osobno? Co ich łączy, a co dzieli? Ich nienawiść słabnie. Co to ma znaczyć? Czy pokonają wszelkie przeszkody i zostaną przyjaciółmi? Czy przestaną się kłócić, a zaczną kochać? Daj spokój, kurtyna opadła. Widownia widzi, wszystkie wady zostały odkryte, prawda wyszła na jaw. Są nadzy, nic nie ukrywając, zero tajemnic. 
Och, mój strzępku miłości, opowiem Ci tę historię.

___________________________________________________________

K: Cześć Wam wszystkim. Witamy się dziś we dwie. Możecie pomyśleć, że nam odbiło. No, ale co? Jest pomysł, są chęci, jest przyjaźń; między autorkami rzecz jasna... To i jest blog! 
N: Boooya! Dobra, jestem uzależniona od tego słowa. Kinia nam nie odbiło! To jest w naszym stylu. Tak, jest prolog jest impreza! A ja zgłupiałam, bardziej przez Niekrytego Krytyka...
K: Ja tu próbowałam być poważna, a ta co? XD Po prostu nie wiem jakimi słowami to opisać, haha, nic. Okay, ja zapraszam do zapoznania się z zakładkami; bohaterzy, zwiastun, informowani i te sprawy :) 
N: Bo ja mam trudności z powagą : * Nigdy mi to nie wychodzi... : ) Zwiastun jest autorstwa tej lepszej i wspanialszej autorki bloga : * No i wiadome, że gdyby nie Kinga, prolog też by nie wyszedł...
K: Z grzeczności zaprzeczać nie będę, hah, a tak na serio to bardzo dziękuję, to miłe, że tak sądzisz. Ech, oki. My się żegnamy, miłego czytania! 

Pozdrawiamy, 
kochamy, 
Wampirek i 
s.w.e.e.t.n.e.s.s.

Mrs. Punk