*Bella*
Raz było mi zimno, a raz gorąco. Taka huśtawka. Słyszałam wokół siebie jakieś szmery, ale niczego konkretnego nie mogłam wyłapać. Może to po prostu wiatr, albo szum morza? Moje powieki były ociężałe, nie mogłam ich unieść, choć tak bardzo się starałam. Czy Edward był przy mnie? Czy w ogóle jeszcze go zobaczę? Jego przystojną twarz, łobuzerski, a zarazem seksowny uśmiech. Och, proszę. Nie możecie odebrać mi tego widoku. Ja muszę się jeszcze nim nacieszyć. Choćbym musiała go znów oglądać z daleka. Mówił, że nie chce zdradzać Victorii. To.. bolało. Nie wiem, chyba narodziła się we mnie jakaś iskierka nadziei, że ją rzuci i będzie mój, cały mój. Ale moje marzenia są tak bardzo odległe od ponurej rzeczywistości.
Po chwili, nie wiem ile minęło więc może to było więcej niż chwila, zaczęłam słyszeć coraz wyraźniej. I słyszałam... płacz? Czułam coś na sobie, kogoś. Westchnęłam, poruszyłam palcami u dłoni, byłam cała odrętwiała, a najbardziej bolał mnie bok ciała, tam gdzie ugryzł mnie pająk. Jęknęłam i zadrżałam.
- Bell, kochanie - usłyszałam Edwarda, głaskał mnie po policzku. Nie miałam siły otworzyć oczu, nawet nie mogłam. Chciałam mu dać znak, że go słyszę i czuję. Nic jednak nie wpadało mi do głowy. Jego usta musnęły moje, a ja cicho mruknęłam.
- Dziecinko, słyszysz mnie, proszę - to on, to on płakał! - Kocham cię, nie możesz mnie zostawić, Bells - jego głos się załamał. Nie, nie płacz! Mimo że chciałam go uściskać i wycałować, nie mogłam nic zrobić. Znów poruszyłam palcami, nadal odrętwiałe. Czułam się jakby malutkie mrówki chodziły po całym moim ciele; zdecydowanie nie było to przyjemne. Miałam mdłości. Ale w tej chwili miałam to gdzieś. Edward. On... powiedział, że mnie kocha. I jest przy mnie. Chciałam mu powiedzieć tak wiele! I zdecydowanie to zrobię, gdy odzyskam możliwość mowy. Mój Edward. Znaczy... nie jest mój. Ale dajcie mi przez chwile trochę pomarzyć. Czułam jak Edward zaciska mocniej swoje umięśnione i ciepłe ramiona i nami lekko kołysze. Mimo bólu... było mi dobrze. Bo on był ze mną. Jednak po chwili dotarła do mnie inna wiadomość. Nie ma tu Thomasa A może nie wie? A jeśli jednak... znów ma mnie gdzieś? To mimo wszystko bolało. Troszeczkę, ale jednak. Miał w niedalekiej przyszłości zostać moim mężem, ale czy tak się stanie? Będę musiała o tym pomyśleć. Nie chcę mieć takiego życia, że praca zawsze ważniejsza.
- Edward... - udało mi się wyszeptać po jakimś czasie. Miałam strasznie suche gardło i mnie bolało, jak wszystko inne, ale wspominałam o tym już.
- Jestem kochanie - wydawało mi się, że słyszę w jego głosie ulgę - Będzie dobrze Bello, zobaczysz - czułam jego wargi na swoim czole. Pewnie, że będzie dobrze. On jest przy mnie, więc musi tak być. Wiem, że będzie. Edward mnie nie zostawi, on nie jest Thomasem. Zawsze się mną przejmował.
- Nie zostawię cię już, moja kochana - znów nami kołysał. Sapnęłam cicho - Boli? Bell, boli cię bardzo? - zapytał szeptem.
- Mhm - wydusiłam z trudem. Edward zapłakał i pocałował mnie w czoło, nos, policzki, usta.
- Tak bardzo chciałbym to od ciebie zabrać - wyjawił mi, mówił cicho, jakby się bał, że coś mi się stanie. A ja cieszyłam się, że go słyszę. Udało mi się nieco unieść ciężkie powieki, czułam jakby działały automatycznie i ktoś kazał im się zamknąć, a ja na siłę mechanizmowi chciałam je otworzyć. Udało mi się go zobaczyć, ale nie tak jakbym chciała. Obraz był zamazany i nie ostry. Nic nie miało kontur, widziałam jedną wielką plamę kolorów. Przeraziło mnie to, zaczęłam szybciej oddychać. Jednak po chwili zaczęło się polepszać, zauważyłam go, niewyraźnie ale jednak był.
- Kochasz - wydusiłam z trudem, miałam nadzieję, że domyśli się o co chodzi.
- Tak, bardzo cię kocham, Bello - odetchnął.
Moje powieki znów opadły i wszystkie dźwięki zlały się ponownie w jeden szum. Chyba zasnęłam.
Kiedy otworzyłam oczy, widziałam lepiej niż poprzednim razem. Spojrzałam na Edwarda. Spał. Ale nawet przez sen wyglądał na zmartwionego. Mój kochany. Pocałowałam go lekko, a wtedy jego oczy się otworzyły.
- Bell, kochanie... - szepnął i pogłaskał mnie po policzku - Jak się czujesz? Nadal cie boli?
- Tak - wychrypiałam, bo taka była prawda. Nadal czułam ból w miejscu gdzie ugryzł mnie ten nieszczęsny pająk - Edward, ja... - zaczęłam, ale mi przerwał, przyciskając palec wskazujący i serdeczny do moich ust.
- Cicho maleńka - pocałował mnie w czoło - Odpoczywaj, porozmawiamy sobie później, mamy na to czas najdroższa - głaskał mnie po plecach - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się o ciebie bałem! - jego twarz wykrzywił ból - Wcale się nie budziłaś, nie ruszałaś. Ja myślałem, że... że nic nie da się zrobić - jego oczy wypełniły się łzami.
Zmusiłam swoją dłoń do ruchu i położyłam mu ją na policzku.
- Ale żyje - wychrypiałam - Wróciłam do ciebie - położyłam mu głowę na torsie. Nadal byłam strasznie słaba i miałam nadzieję, że to jest jedynie chwilowe. Rozluźniłam się, wdychając jego zapach. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, jak to teraz będzie. Z nami. Co z Thomasem i Victorią. Czy kocham mojego narzeczonego? Szczerze to nie wiem. Thomas był kimś takim... Był mi potrzebny, aby zapełnić pustkę po stracie Edwarda. Jasne, kochałam go, darzyłam jakimś uczuciem, ale to Cullen jest miłością mojego życia. Zresztą Thomas teraz, gdy najbardziej go potrzebowałam, pokazał jak bardzo mu na mnie zależy. To przekreśliło wszystko, taka jest prawda.
Ciężej będzie z Edwardem i Victorią, bo oni... Oni naprawdę się kochają, wiem, że może Ed kocha mnie mocnej, ale nie chce zdradzać Vicky, bo ona jest dla niego ważna. To wszystko jest takie pokręcone. Byłabym w stanie porzucić Thomasa, ale czy Edward zostawiłby Victorię? Pozostały tylko spekulacje i ból głowy od myślenia nad tym wszystkim. Dlaczego ja nie mogę mieć prostego i nudnego życia jak reszta ludzi? Bez narzeczonego, który ma mnie gdzieś, na tyle, że nie obchodzi go mój ciężki stan. Bez ukochanego mężczyzny, który mnie kocha, ale ma narzeczoną, którą też darzy głębokim uczuciem. Na podstawie mojego życia można by napisać książkę. Zapewne każdy by się w niej pogubił i odłożył po przeczytaniu dziesięciu stron. "Pojebane życie Belli Swan" - niezły tytuł, prawda?
- Chcesz pić? - usłyszałam głos Edwarda przy uchu, a potem lekki dotyk jego warg na skroni. Skinęłam głową i po chwili przy moich ustach pojawiła się butelka z wodą. Czułam się jak małe dziecko. Siedziałam Edwardowi na kolanach, on mnie podtrzymywał bo nie miałam sił, aby się sama utrzymać i dawał mi pić. Upiłam kilka łyków i znów wtuliłam się w ukochanego.
- To był najgorszy dzień mojego życia - powiedział kołysząc nami delikatnie - Myślałem, że cię stracę i myśl, że nie mogę nic zrobić...
Musiałam go uciszyć. Uniosłam brodę i go pocałowałam. Miałam gdzieś to, że nie chce zdradzać Victorii. Wiem, to egoistyczne, ale potrzebowałam go w tej chwili. Ciągle się zastanawiałam, czy gdyby nie ten głupi filmik, bylibyśmy teraz szczęśliwą parą. Zapewne tak, wiem o tym, ale co ja mogę zrobić? Nic. Czasu niestety nie da się cofnąć. Edward jęknął cicho w moje usta i mocno się we mnie wtulił. Pocałowałam go we włosy, zauważyłam łzy na jego policzku. Starłam je.
- Kochanie, nic mi nie jest, wszystko jest dobrze, błagam nie smuć się - zamruczałam cicho. Nie chciałam patrzeć na jego cierpienie. Edward zawsze wszystko silnie przeżywał, jest uczuciowy. Szczególnie jeśli chodzi o ludzi, których kocha. A ja wiem, że mnie kocha, wiem to. Tylko nie wiem jak bardzo mnie kocha, czy jest w stanie zostawić dla mnie swoją kobietę. Nie wiem i ta niewiedza mnie w pewien sposób zabija.
- Tak strasznie się bałem, Bello, nawet sobie tego nie wyobrażasz - spojrzał mi w oczy, był cały spięty.
- Gdy poczuję się lepiej, zrobię ci masaż - pogłaskałam go po policzku, oparłam się o niego i znów odleciałam. Czułam tylko ja przestraszony Edward woła moje imię. Chciałam do niego wrócić, ale byłam tak bardzo zmęczona, iż nie mogłam. Musiałam odpocząć. Po prostu straciłam świadomość po raz któryś tego dnia.
Po chwili, nie wiem ile minęło więc może to było więcej niż chwila, zaczęłam słyszeć coraz wyraźniej. I słyszałam... płacz? Czułam coś na sobie, kogoś. Westchnęłam, poruszyłam palcami u dłoni, byłam cała odrętwiała, a najbardziej bolał mnie bok ciała, tam gdzie ugryzł mnie pająk. Jęknęłam i zadrżałam.
- Bell, kochanie - usłyszałam Edwarda, głaskał mnie po policzku. Nie miałam siły otworzyć oczu, nawet nie mogłam. Chciałam mu dać znak, że go słyszę i czuję. Nic jednak nie wpadało mi do głowy. Jego usta musnęły moje, a ja cicho mruknęłam.
- Dziecinko, słyszysz mnie, proszę - to on, to on płakał! - Kocham cię, nie możesz mnie zostawić, Bells - jego głos się załamał. Nie, nie płacz! Mimo że chciałam go uściskać i wycałować, nie mogłam nic zrobić. Znów poruszyłam palcami, nadal odrętwiałe. Czułam się jakby malutkie mrówki chodziły po całym moim ciele; zdecydowanie nie było to przyjemne. Miałam mdłości. Ale w tej chwili miałam to gdzieś. Edward. On... powiedział, że mnie kocha. I jest przy mnie. Chciałam mu powiedzieć tak wiele! I zdecydowanie to zrobię, gdy odzyskam możliwość mowy. Mój Edward. Znaczy... nie jest mój. Ale dajcie mi przez chwile trochę pomarzyć. Czułam jak Edward zaciska mocniej swoje umięśnione i ciepłe ramiona i nami lekko kołysze. Mimo bólu... było mi dobrze. Bo on był ze mną. Jednak po chwili dotarła do mnie inna wiadomość. Nie ma tu Thomasa A może nie wie? A jeśli jednak... znów ma mnie gdzieś? To mimo wszystko bolało. Troszeczkę, ale jednak. Miał w niedalekiej przyszłości zostać moim mężem, ale czy tak się stanie? Będę musiała o tym pomyśleć. Nie chcę mieć takiego życia, że praca zawsze ważniejsza.
- Edward... - udało mi się wyszeptać po jakimś czasie. Miałam strasznie suche gardło i mnie bolało, jak wszystko inne, ale wspominałam o tym już.
- Jestem kochanie - wydawało mi się, że słyszę w jego głosie ulgę - Będzie dobrze Bello, zobaczysz - czułam jego wargi na swoim czole. Pewnie, że będzie dobrze. On jest przy mnie, więc musi tak być. Wiem, że będzie. Edward mnie nie zostawi, on nie jest Thomasem. Zawsze się mną przejmował.
- Nie zostawię cię już, moja kochana - znów nami kołysał. Sapnęłam cicho - Boli? Bell, boli cię bardzo? - zapytał szeptem.
- Mhm - wydusiłam z trudem. Edward zapłakał i pocałował mnie w czoło, nos, policzki, usta.
- Tak bardzo chciałbym to od ciebie zabrać - wyjawił mi, mówił cicho, jakby się bał, że coś mi się stanie. A ja cieszyłam się, że go słyszę. Udało mi się nieco unieść ciężkie powieki, czułam jakby działały automatycznie i ktoś kazał im się zamknąć, a ja na siłę mechanizmowi chciałam je otworzyć. Udało mi się go zobaczyć, ale nie tak jakbym chciała. Obraz był zamazany i nie ostry. Nic nie miało kontur, widziałam jedną wielką plamę kolorów. Przeraziło mnie to, zaczęłam szybciej oddychać. Jednak po chwili zaczęło się polepszać, zauważyłam go, niewyraźnie ale jednak był.
- Kochasz - wydusiłam z trudem, miałam nadzieję, że domyśli się o co chodzi.
- Tak, bardzo cię kocham, Bello - odetchnął.
Moje powieki znów opadły i wszystkie dźwięki zlały się ponownie w jeden szum. Chyba zasnęłam.
Kiedy otworzyłam oczy, widziałam lepiej niż poprzednim razem. Spojrzałam na Edwarda. Spał. Ale nawet przez sen wyglądał na zmartwionego. Mój kochany. Pocałowałam go lekko, a wtedy jego oczy się otworzyły.
- Bell, kochanie... - szepnął i pogłaskał mnie po policzku - Jak się czujesz? Nadal cie boli?
- Tak - wychrypiałam, bo taka była prawda. Nadal czułam ból w miejscu gdzie ugryzł mnie ten nieszczęsny pająk - Edward, ja... - zaczęłam, ale mi przerwał, przyciskając palec wskazujący i serdeczny do moich ust.
- Cicho maleńka - pocałował mnie w czoło - Odpoczywaj, porozmawiamy sobie później, mamy na to czas najdroższa - głaskał mnie po plecach - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się o ciebie bałem! - jego twarz wykrzywił ból - Wcale się nie budziłaś, nie ruszałaś. Ja myślałem, że... że nic nie da się zrobić - jego oczy wypełniły się łzami.
Zmusiłam swoją dłoń do ruchu i położyłam mu ją na policzku.
- Ale żyje - wychrypiałam - Wróciłam do ciebie - położyłam mu głowę na torsie. Nadal byłam strasznie słaba i miałam nadzieję, że to jest jedynie chwilowe. Rozluźniłam się, wdychając jego zapach. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, jak to teraz będzie. Z nami. Co z Thomasem i Victorią. Czy kocham mojego narzeczonego? Szczerze to nie wiem. Thomas był kimś takim... Był mi potrzebny, aby zapełnić pustkę po stracie Edwarda. Jasne, kochałam go, darzyłam jakimś uczuciem, ale to Cullen jest miłością mojego życia. Zresztą Thomas teraz, gdy najbardziej go potrzebowałam, pokazał jak bardzo mu na mnie zależy. To przekreśliło wszystko, taka jest prawda.
Ciężej będzie z Edwardem i Victorią, bo oni... Oni naprawdę się kochają, wiem, że może Ed kocha mnie mocnej, ale nie chce zdradzać Vicky, bo ona jest dla niego ważna. To wszystko jest takie pokręcone. Byłabym w stanie porzucić Thomasa, ale czy Edward zostawiłby Victorię? Pozostały tylko spekulacje i ból głowy od myślenia nad tym wszystkim. Dlaczego ja nie mogę mieć prostego i nudnego życia jak reszta ludzi? Bez narzeczonego, który ma mnie gdzieś, na tyle, że nie obchodzi go mój ciężki stan. Bez ukochanego mężczyzny, który mnie kocha, ale ma narzeczoną, którą też darzy głębokim uczuciem. Na podstawie mojego życia można by napisać książkę. Zapewne każdy by się w niej pogubił i odłożył po przeczytaniu dziesięciu stron. "Pojebane życie Belli Swan" - niezły tytuł, prawda?
- Chcesz pić? - usłyszałam głos Edwarda przy uchu, a potem lekki dotyk jego warg na skroni. Skinęłam głową i po chwili przy moich ustach pojawiła się butelka z wodą. Czułam się jak małe dziecko. Siedziałam Edwardowi na kolanach, on mnie podtrzymywał bo nie miałam sił, aby się sama utrzymać i dawał mi pić. Upiłam kilka łyków i znów wtuliłam się w ukochanego.
- To był najgorszy dzień mojego życia - powiedział kołysząc nami delikatnie - Myślałem, że cię stracę i myśl, że nie mogę nic zrobić...
Musiałam go uciszyć. Uniosłam brodę i go pocałowałam. Miałam gdzieś to, że nie chce zdradzać Victorii. Wiem, to egoistyczne, ale potrzebowałam go w tej chwili. Ciągle się zastanawiałam, czy gdyby nie ten głupi filmik, bylibyśmy teraz szczęśliwą parą. Zapewne tak, wiem o tym, ale co ja mogę zrobić? Nic. Czasu niestety nie da się cofnąć. Edward jęknął cicho w moje usta i mocno się we mnie wtulił. Pocałowałam go we włosy, zauważyłam łzy na jego policzku. Starłam je.
- Kochanie, nic mi nie jest, wszystko jest dobrze, błagam nie smuć się - zamruczałam cicho. Nie chciałam patrzeć na jego cierpienie. Edward zawsze wszystko silnie przeżywał, jest uczuciowy. Szczególnie jeśli chodzi o ludzi, których kocha. A ja wiem, że mnie kocha, wiem to. Tylko nie wiem jak bardzo mnie kocha, czy jest w stanie zostawić dla mnie swoją kobietę. Nie wiem i ta niewiedza mnie w pewien sposób zabija.
- Tak strasznie się bałem, Bello, nawet sobie tego nie wyobrażasz - spojrzał mi w oczy, był cały spięty.
- Gdy poczuję się lepiej, zrobię ci masaż - pogłaskałam go po policzku, oparłam się o niego i znów odleciałam. Czułam tylko ja przestraszony Edward woła moje imię. Chciałam do niego wrócić, ale byłam tak bardzo zmęczona, iż nie mogłam. Musiałam odpocząć. Po prostu straciłam świadomość po raz któryś tego dnia.
_____________________________________________
My ponownie skromnie. Mamy oczywiście nadzieję, że notka wam się spodobała. I liczymy na szczere komy. Postarajcie się, proszę, bo Wampajer chce odejść z blogspotu, ponieważ uważa, że nikt nie czyta jej blogów. A mi ręce opadają. Kochamy was! :**